Warszawski licznik długu nie pozostawia wątpliwości: w ciągu dwóch miesięcy nasze zadłużenie przekroczy bilion złotych. Czy to oznacza, że Polska zbankrutuje?
Polski PKB powiększył się w drugim kwartale o 3,3 proc. To mniej, niż przewidywano, ale powodów do zmartwienia jeszcze nie ma.
Naszej gospodarce konflikt z Rosją ani wojna na Ukrainie zanadto nie zaszkodziły. Ostatni kwartał był nawet lepszy od prognoz.
To był niezły rok dla naszej gospodarki. A biorąc pod uwagę wojnę na Wschodzie i niekończące się kłopoty na Zachodzie, nawet całkiem dobry.
Nielegalna działalność to jednak tylko drobna część szarej strefy, która w sumie odpowiada za czwartą część naszej gospodarki i należy do najwyższych w Europie. O oszukiwaniu fiskusa opowiadają nam polscy przedsiębiorcy.
Szwedzi postanowili sprawdzić, czy pracując tylko przez 6 godzin dziennie, można być tak samo wydajnym jak w ciągu normalnego dnia pracy. W Polsce to by się nie udało.
Polska gospodarka jest europejskim wiceliderem wzrostów i na razie nie szkodzą jej rosyjskie embargo ani ukraiński kryzys.
Średnia płaca krajowa brutto przekroczyła cztery tysiące złotych, bezrobocie spada, a ekonomiści podnoszą prognozy naszego wzrostu PKB. Do euforii daleko, ale tak dobrze w naszej gospodarce dawno nie było.
W zalewie złych wiadomości ostatnich dni premier znalazł wreszcie i jedną dobrą. Polska gospodarka faktycznie szybciej się kręci. Na taki komunikat czekaliśmy od blisko dwóch lat.
W ostatnich dniach statystycy zalali nas potoczkiem optymistycznych informacji. W czerwcu wyraźnie w Polsce rosła produkcja sprzedana przemysłu, eksport, sprzedaż detaliczna (ta ostatnia ledwo, ledwo), a nawet płace w firmach, choć na pewno nie wszystkich.