Dobiega końca wojna o polską sztukę i muzealnictwo, którą wypowiedział środowisku Piotr Gliński. Na większości frontów minister ją wygrał, placówki zaanektował, straty są potężne i częściowo nieodwracalne.
Kłopoty dyrektora teatru Krzysztofa Głuchowskiego zaczęły się po premierze „Dziadów” Mai Kleczewskiej, najgłośniejszego polskiego spektaklu od czasu „Klątwy”. A krakowski oddział TVP jako jedną z przyczyn podał organizację koncertu Marii Peszek.
Chcąc nie chcąc, instytucje kultury muszą prowadzić z władzą swoje osobiste gry. Całkowita separacja nie jest ani najlepszą, ani nawet możliwą do zrealizowania strategią. Minister Gliński bardzo by się zresztą cieszył, gdyby tak było.
Gabinet dyrektora Zachęty po 11 latach opuściła Hanna Wróblewska, a wprowadził się Janusz Janowski. Co z tej zmiany może wyniknąć?
Padają oskarżenia, że minister Gliński utracił kontrolę nad narodową kulturą.
Kandydata wskazał minister Piotr Gliński: Janusz Janowski jest (marnym) malarzem, filozofem, a ponoć i muzykiem. Włosy stają na głowie, gdy się pomyśli, jak zechce przekładać swoje poglądy na program Zachęty.
Władza uprawiająca agresywną politykę kulturalną wykorzystuje artystów do swoich celów. Niektórzy twórcy zachowują się tak, jakby nie zdawali sobie z tego sprawy. To rodzi – delikatnie mówiąc – ogromne napięcia.
Władza hojnie sponsoruje narodowo-katolickich fundamentalistów. Kto, ile i na co dostał?
Setki tysięcy złotych z Narodowego Instytutu Wolności dostaną organizacje założone m.in. przez ludzi ministra Czarnka, asystentkę wiceminister Gembickiej, znajomych premiera, radnych PiS. Oraz twórcy gazety, która promuje polityków rządzącej ekipy.
Mamy nadzieję, że zechce Pan Minister wziąć pod uwagę kilka argumentów na rzecz pozostawienia Hanny Wróblewskiej na stanowisku – piszą Anda Rottenberg i Agnieszka Morawińska, historyczki sztuki, w przeszłości dyrektorki Zachęty.