Protest pielęgniarek pod Urzędem Rady Ministrów to podręcznikowy przykład, jak przez lekceważenie, arogancję i butę można zaognić każdy konflikt. Metoda negocjacyjna rządu i PiS, zastosowana w Warszawie, znalazła zastosowanie także w Brukseli.
Czy opór premiera przed spotkaniem z pielęgniarkami w swojej Kancelarii wynika z dziecięcego uporu czy kalkulacji, że i tak nie będzie im miał nic do zaproponowania?
Za cztery lata polskie pielęgniarki mogą zostać zdegradowane do funkcji asystentek, czyli dawnych salowych. Zarówno te w Polsce, jak i te, które tak ochoczo zatrudniane są dziś w zachodniej Europie. W negocjacjach przed przystąpieniem Polski do Unii popełniono ewidentny błąd, ale nikt nie spieszy się go naprawiać.
Szpitale dla chorych czy dla pracowników szpitali?
W Polsce siostry zarabiają grosze. Na Zachodzie od dawna brakuje pielęgniarek. Teraz unijny rynek pracy staje przed nimi otworem. Czy wyjadą?
Ciocia ma z reguły dwadzieścia kilka lat, różowy fartuch, uśmiechniętą, ładną buzię i zapuchnięte, czerwone oczy. Gdy była mała, podobał jej się wykrochmalony na sztywno kołnierzyk i sterylny szpitalny mundurek. Kiedy podrosła, zostawiła więc rodzinną wieś lub miasteczko i pojechała za marzeniami do Warszawy. Marzenia o bielutkim czepku zawiodły ją do łóżek, przy których czasem w ciągu sześciu dni ciocia siedem razy patrzy, jak umiera dziecko.
Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożena Banachowicz złożyła pozew w Sądzie Pracy we Włocławku, domagając się od dyrekcji szpitala podwyżki w wysokości 203 zł. W ślad za szefową do sądów może się udać 100 tys. pielęgniarek. Pozwów może być dużo więcej, ponieważ zapisana w ustawie podwyżka należy się wszystkim pracownikom publicznych zakładów opieki zdrowotnej: lekarzom, technikom, laborantom.