Chiński balon przypomniał mieszkańcom USA o wydarzeniach z czasów drugiej wojny. Jak to możliwe, że Japończycy zdołali zaatakować niewinnych cywilów w środku amerykańskiego lasu? A jednak.
Już latem 1941 r. Amerykanie wiedzieli, że przeciwnik interesuje się Pearl Harbor. Czy mieli szansę przygotować się do ataku? A może nie chcieli?
Brytyjski atak lotniczy na włoską bazę w Tarencie w listopadzie 1940 r. zapoczątkował nową epokę w wojnie morskiej.
W połowie października amerykańska ekspedycja odkryła wraki japońskich lotniskowców „Kaga” i „Akagi”, zatopionych podczas II wojny światowej w bitwie o Midway. A do kin właśnie weszła superprodukacja o tym starciu. Jak doszło do klęski floty cesarskiej na Pacyfiku?
60 lat temu Japończycy zaatakowali Pearl Harbor. O godzinie wpół do drugiej w nocy z 7 na 8 grudnia 1941 r. ambasador Edward Raczyński został wyrwany ze snu przez Anthony’ego Josepha Drexella Biddle’a, ambasadora USA przy rządzie RP na uchodźstwie w Londynie, który poinformował go o japońskim ataku. To, że ambasador Biddle nie zaczekał do rana, co nic by przecież nie zmieniło w biegu wydarzeń, a pozwoliłoby się wyspać ambasadorowi Raczyńskiemu, miało świadczyć, jak poważnie Stany Zjednoczone traktują rząd generała Władysława Sikorskiego.
Potoczną wiedzę o Pearl Harbor i wojnie na Pacyfiku Europejczycy czerpią z filmów. Był słynny obraz „Tora, tora, tora” o niespodziewanym ataku samolotów japońskich 8 grudnia 1941 r. na bazę wojskową USA na Hawajach, co stało się bezpośrednią przyczyną wypowiedzenia przez Stany Zjednoczone wojny Japonii. Na początku lipca na polskie ekrany wejdzie film „Pearl Harbor”, który już wywołał spory. Zanim pójdziemy do kina, przeczytajmy, jak to było naprawdę.