Prezydent Warszawy Paweł Piskorski dał stołecznym radnym tydzień na uporządkowanie szeregów i podjęcie decyzji, kogo poprą w wyborach prezydenta stolicy. Po tym terminie zapowiada przedstawienie własnych, autorskich propozycji, a gdy i te nie zostaną przyjęte, rezygnację ze stanowiska.
Z faktu, że Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu legislacyjną inicjatywę Pawła Piskorskiego, posła UW i prezydenta Warszawy, w sprawie zaostrzenia warunków zgromadzeń, płynie wniosek, że zamiast ograniczać prawo do protestów, trzeba je raczej cywilizować. Należy w tym celu chcieć i umieć wykorzystać istniejące przepisy.
Prezydent Paweł Piskorski zakazał przeprowadzenia związkowej, podobno stutysięcznej, demonstracji na głównych arteriach komunikacyjnych Warszawy. Prezydent ocenił, że demonstracja, paraliżująca na wiele godzin życie całego miasta, może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi, a także porządkowi publicznemu w stolicy. Pawłowi Piskorskiemu organizatorzy zarzucili, że łamie konstytucję i ogranicza zagwarantowane nią prawo do wolności zgromadzeń. Wojewoda mazowiecki natomiast zakaz uchylił uznając, że zagrożenia nie ma.
Istnienie seksbiznesu zaakceptowaliśmy łatwiej niż likwidację kopalń. Wprawdzie pierwsza w Polsce agencja towarzyska Casanowa przed dziesięciu laty wywołała protesty i emocje, ale dziś nikogo nie szokuje sąsiedztwo takich instytucji. W kraju, gdzie do szkół powróciła religia, a 85 proc. Polaków zadeklarowało udział w spotkaniach z papieżem, właściciele agencji towarzyskich mogą wybierać w tłumie chętnych do pracy dziewczyn - uczennic, studentek, żon, matek czy panienek z importu. Polki wyjeżdżają za granicę do pracy w seksbiznesie, a zacni ojcowie rodzin są klientami tirówek. Czy jest to dowód przemian obyczajowych, czy społeczeństwo toleruje agencje, bo seks uprawiany jest tam w miarę dyskretnie? A może wolimy udawać, że nie wiemy, o co naprawdę chodzi, a ogłoszenia w rodzaju "każdą z seks-maszyn można zaprosić na jazdę próbną i zobaczyć, jak chodzi na odcinku specjalnym w pokoju z łazienką" traktujemy jako anons kolejki dziecinnej?
Prezydent Warszawy Paweł Piskorski proponuje rządowi i parlamentowi zawarcie Kontraktu dla Warszawy. Miasto chce ponieść koszty zbudowania dwóch mostów, ale prosi budżet o finansową pomoc w budowie obwodnicy i metra. To miałaby być szansa dla stolicy na przeżycie. W przeciwnym wypadku paraliż będzie całkowity.
Kiedy w 1990 roku Paweł Piskorski, student prawa i historii, działacz NZS, zorganizował w Warszawie spotkanie "bratnich", studenckich organizacji z byłych krajów socjalistycznych Karta 90, jego koledzy żartowali, że w auli Uniwersytetu Warszawskiego udało się zgromadzić przyszłych ministrów, premierów i prezydentów. Nikt nie miał wątpliwości, kto ze strony polskiej jest pewnym kandydatem do najwyższych urzędów. Wiadomo, "Piskorz".
Miasto stołeczne Warszawa nie będzie jednak miało zarządu komisarycznego i za cztery miesiące nowych wyborów samorządowych. Na to może przyjść czas nieco później. Koalicja AWS-UW zawarła porozumienie z SLD, dzięki czemu udało się wybrać burmistrza gminy Centrum, który jest jednocześnie prezydentem Warszawy. Został nim Paweł Piskorski, 31-letni polityk Unii Wolności.
W sześć tygodni od wyborów Warszawa nie ma władz. Jej skomplikowana struktura administracyjna (pięć szczebli samorządowych!) uważana jest za światowe kuriozum. Na to nakłada się skomplikowany polityczny układ warszawski. Spróbujmy rozszyfrować, kto dziś rozdaje karty w stolicy.