Twórcy pikietują pod Sejmem, bo obawiają się, że zapowiadana i obiecywana zmiana w prawie okaże się albo martwa, albo nie zagwarantuje sprawiedliwego podziału zysków. Mają rację?
Film „Kos” przypomniał Kościuszkę republikanina, rewolucjonistę. Warto przy okazji spojrzeć na niego inaczej, prywatnie. Zawsze wybierał kobiety poza swoim zasięgiem: za wysoko urodzone, za młode, mężatki. Zawsze otoczony adoratorkami, z żadną nie związał się na stałe.
To „Antypotop”, bo w pewnym sensie nasz film jest tamtego filmu odwrotnością, zderzeniem czołowym z polskim mitem o Polsce szlacheckiej, którym nas latami karmiono – mówi Paweł Maślona, reżyser „Kosa”, laureat Paszportu POLITYKI 2023.
Polska w „Kosie” jest przesycona strachem i pychą.
Za ukazanie w filmie „Kos” Polski właściwie nieznanej z podręczników historii – ku przestrodze współczesnych.
Jak szlachcic na jednej wsi z zacofanego obrzeża Europy został ojcem narodu.
Do kina Paweł Maślona wrócił niespodziewanie, mierząc się z wyzwaniami stawianymi przez wymogi widowiska historycznego.
Konflikt między PiS a resztą świata już dawno przeniknął do kina, a filmy, jak za czasów PRL, zaczęły żywo interesować rządzących, chociaż atak na „Zieloną granicę” to nowa jakość. Jednocześnie władza sama sponsoruje „słuszne” produkcje, które nie mają wielu widzów. Jak wygląda sytuacja na tym froncie?
Pod nieobecność Agnieszki Holland, z którą gdyński festiwal się solidaryzował, nagrodzono autorskie filmy w różnych kostiumach mówiące o współczesności. W Gdyni widać było, że nie da się już widzom wciskać propagandowego kiczu.
„Kos” to najgłośniejsza premiera tegorocznego festiwalu w Gdyni. Srebrne Lwy trafiły na ręce Olgi Chajdas za „Imago”, nagrodą specjalną uhonorowano twórców filmu „Chłopi”. W konkursie głównym wzięło udział 16 filmów. Impreza odbyła się w ponurym cieniu awantury o „Zieloną granicę” Agnieszki Holland.