Klub Kukiz ’15 to zagadka nowej kadencji. Przetrwa czy pójdzie drogą Palikota, stając się terytorium łowieckim innych partii?
Rockmeni mają to do siebie, że nie zawsze panują nad emocjami. Na scenie to nie problem, w polityce to oznaka niedojrzałości.
Referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych okazało się wielkim niewypałem. Do urn poszło 7,8 proc. uprawnionych, najmniej w historii ogólnopolskich plebiscytów. To przegrana byłego prezydenta, ale przede wszystkim Pawła Kukiza.
Frekwencja referendalna jest dramatycznie niska na tyle, że trzeba odnaleźć w niej głębsze przyczyny: obok tych oczywistych, że Polacy w ogóle nie lubią referendów, że to akurat referendum od początku było lewe i motywowane nadto widocznym interesem wyborczym.
Paweł Kukiz dostał szansę na wejście do prawdziwej polityki. Właśnie ją koncertowo marnuje.
Nie ukrywam, że czuję pewną ulgę, gdy czytam kolejne wyniki badania opinii publicznej, wedle których notowania Pawła Kukiza lecą w dół. I nie widać końca tego spadania.
Półtora, może dwa tysiące zwolenników Pawła Kukiza zjechało do Lubina, by usłyszeć, że niczego nie będzie. Ani programu, ani nawet nazwy ruchu. Pojawił się wśród nich pierwszy cień jeśli nie zwątpienia, to niepewności.
Polacy nie ufają niektórym politykom, więc nic dziwnego, że ci politycy decydują się działać nie jako oni, tylko jako ktoś inny.
Program to oszustwo wyborcze. Priorytetem jest dla nas referendum – ogłosił Paweł Kukiz podczas konwencji zwolenników JOW-ów w Lubinie.
Od Birmingham, przez Szczecin, Koziegłowy, Łódź Bałuty, aż po Tarnobrzeg i Sanok powstają społeczne komitety poparcia dla referendum o JOW. Potem ma być z tego Partia Kukiza.