Są takie książki, o których często się dyskutuje, nie pamiętając wcale, że się ich nie czytało. Na jakie lektury nie starczyło nam jeszcze czasu? Czy w wakacje uda się nadrobić „wieczne zaległości” – z definicji nie do odrobienia? Wypada mieć nadzieję, że przynajmniej część z nas spróbuje to uczynić. Oto propozycje znanych osób, które odważnie przyznały się do lekturowych braków. Ich deklaracje to jednocześnie znakomity zestaw tytułów do przeczytania na wakacje.
Rozmowa z Pawłem Huelle, laureatem Paszportu „Polityki” w dziedzinie literatury
Dawno w gdańskiej Akademii Medycznej nie widziano takiego pędu do literatury pięknej. Fragmenty najnowszej książki Pawła Huelle studenci powielają na ksero. Jej czerwona okładka rzuca się w oczy na niejednym profesorskim biurku. Wszystko przez doktora Elefanta, w którym medycy rozpoznali jednego z miejscowych mistrzów skalpela.
O najnowszej minipowieści Pawła Huelle „Mercedes-Benz”, jeszcze zanim ukazała się drukiem, szeptano, że to nie to. Wyczekując na arcydzieło, które przyćmi legendę debiutanckiej powieści pisarza, lekceważono wszystko, co schodzi spod jego pióra poniżej poziomu zarezerwowanego dla noblistów. A przecież „Mercedes-Benz”, choć objętościowo skromne, jest dziełem olśniewającym, w swojej kategorii wybitnym, wytrzymującym porównanie i z „Weiserem Dawidkiem”, i z największymi dokonaniami rodzimych prozaików.
Od kilku lat czekamy na nową powieść autora „Weisera Dawidka”. Gęstą, inspirującą, bogatą w znaczenia – jak jego literacki debiut. „Mercedes Benz – z listów do Hrabala” – najnowsze dzieło Huellego, od trzeciego września goszczące na antenie radiowej Trójki (książka ukaże się pod koniec października w ZNAK-u) – wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi – to jeszcze nie to. Źródłem do jej napisania stały się rodzinne zdjęcia, wspomnienie o kursie prawa jazdy, który Huelle odbył na początku lat 90., a także miłość do Hrabala.
Wyciszony Wrzeszcz przedmiejski, Wrzeszcz z powieści Pawła Huellego „Weiser Dawidek”, dawno zarósł blokami, hurtowniami i asfaltem, więc Wojciech Marczewski, reżyser, przeniósł akcję swojego filmu „Weiser” na Dolny Śląsk, gdzie przeżył własne magiczne dzieciństwo. Ale lokalni gdańscy patrioci nadal wierzą, że między ulicami Słowackiego i Wojska Polskiego, między plażą Jelitkowa i morenowymi Lasami Oliwskimi żyje duch Wrzeszcza, sprawca wszystkich niezwykłych historii. Według Mieczysława Abramowicza, dziennikarza i historyka Gdańska, z duchem tym spotkał się na pewno Günter Grass, a potem jeszcze Stefan Chwin i Paweł Huelle.