Kiełbasa wyborcza czy jarmuż? Bitwa o Warszawę Rafała Trzaskowskiego z Patrykiem Jakim zdążyła obrosnąć gęstwiną politycznych i kulturowych odniesień. W kampanii wyborczej zagubił się jednak elementarny sens samych wyborów.
Proponowana dzielnica uosabia to, co PiS oficjalnie zwalcza. Albo sztab Jakiego przestrzelił z diagnozą charakteru dubajskiej metropolii, albo ma warszawiaków za naiwniaków.
Po raz pierwszy w takim zakresie rozlicza się polityków nie z wiarygodności składanych obietnic, lecz z biegłości w manipulowaniu emocjami wyborców.
Dowody? Losy ustawy 2.0, przypadki łamania konstytucji przez prezydenta, „błyskawicznie działająca prokuratura”, sprawa GetBacku i mema Patryka Jakiego.
Pozwolić ludziom mieć dzieci – to nie ideologia, to przyzwoitość. Tu naprawdę nie ma alternatywy – że miasto wesprze albo rodziny starające się o dziecko, albo łatanie dziur w asfalcie.
W wyborach samorządowych chodzi o ścieżki rowerowe, żłobki i wodociągi, ale przede wszystkim o krajową politykę. W tym roku bardziej niż kiedykolwiek. PiS to rozumie, druga strona, jak pokazuje trwająca już nieformalna kampania, na razie słabo.
Podczas gdy komisja Patryka Jakiego w świetle kamer analizuje przypadki czyścicieli kamienic i pojedynczych mieszkańców pozbawianych domów, tysiące ludzi z mieszkań spółdzielczych bez własnej winy popadają w długi. A niebawem zaczną tracić mieszkania.
Nieoczekiwanie, chyba również dla niego, Patryk Jaki stał się główną postacią rządu PiS. Nowy premier tego nie zmienił.
Transformacyjny zapał sprzed lat, gdy mówiono o naprawieniu krzywd i świętym prawie własności, to przeszłość.
Patryk Jaki co rusz ogłasza odbieranie zreprywatyzowanych kamienic. Jednak na razie ani nikomu niczego nie odebrał, ani nikomu niczego nie dał. Za to dodał sobie uprawnień.