Do niemieckich wyborów zostały dwa tygodnie, ale jeden człowiek triumfuje już teraz. Skrajna lewica Oskara Lafontaine’a ruszyła na podbój Niemiec zachodnich i SPD.
Dwa tygodnie przed wyborami w Niemczech jeden człowiek już triumfował. Skrajna lewica Oskara Lafontaine'a ruszyła na podbój Niemiec zachodnich i SPD.
Są dwie wersje tego, co się stało w Niemczech. Jedna to burleska. Czarny charakter - lewicowy dogmatyk i ekonomiczny awanturnik - w ciągu stu dni, niczym Napoleon po ucieczce z Elby, narobił bałaganu w niemieckiej gospodarce, po czym skulił ogon pod siebie i w wieku 55 lat poszedł na suto opłacaną emeryturę. Druga wersja jest bardziej patetyczna: lewicowy reformator, który chciał się dobrać do skóry wielkiemu przemysłowi i przywrócić w Niemczech większą sprawiedliwość społeczną, został przezeń wygnany na zieloną trawkę.
Kto rządzi w Niemczech? Od tygodni mówi się, że to raczej minister finansów Oskar Lafontaine, a nie kanclerz Gerhard Schröder, jest prawdziwym przywódcą kraju. A kto rządzi Oskarem Lafontaine´em? Jego żona Christa Müller: jasnowłosa ekonomistka ze szkoły Keynesa.