Show must go on – widowisko musi trwać. Niby świat po 11 września nie jest już taki sam, ale trudno było w to uwierzyć, kiedy w nocy z niedzieli na poniedziałek śledziło się oscarową galę w zbudowanym kosztem 94 mln dolarów Teatrze Kodaka w Los Angeles. Prawie wszystko wyglądało tak jak dawniej, nawet Whooppie Goldberg występująca ponownie w roli drażniącej konferansjerki. Tylko policjanci, agenci i ochroniarze mieli w tym roku więcej roboty. A jednak końcowe rozstrzygnięcia zaskakują – wyraźnie widać, iż w tym roku członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej zwracali większą niż zazwyczaj uwagę na humanitarne wartości obrazów i postaci. Można powiedzieć, że tegoroczne Oscary mają bardziej ludzką twarz.
„Gladiator” Ridleya Scotta (12 nominacji) walczył z „Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem” Anga Lee (10 nominacji) i wygrał nieznacznie, zdobywając 5 Oscarów. Najwięcej zyskał ten trzeci – czyli film „Traffic” Stevena Soderbergha: cztery nagrody, w tym za reżyserię.
W tym roku Oscar przemówił po polsku – Andrzej Wajda odebrawszy złotą statuetkę z rąk Jane Fondy, wygłosił formułkę dziękczynną w ojczystym języku. Podziękował amerykańskim przyjaciołom za to, że pomogli Polsce powrócić do rodziny państw demokratycznych, do zachodniej cywilizacji i zachodnich struktur bezpieczeństwa. Skończył życzeniem, aby w przyszłości jedynym ogniem, jaki rozpala ludzi, był ogień wielkich uczuć – miłości i solidarności.
26 marca podczas corocznej gali w Los Angeles Andrzej Wajda odbierze honorowego Oscara za całokształt twórczości – wyróżnienie, które dostają tylko najwybitniejsi twórcy światowego kina.
"Zakochany Szekspir" (7 Oscarów), "Szeregowiec Ryan" (5) oraz "Życie jest piękne" (3) to, zdaniem ponad pięciu tysięcy członków Amerykańskiej Akademii Filmowej, najlepsze filmy ubiegłego roku. Po raz drugi Oscara dostał polski operator Janusz Kamiński, współpracujący ze Spielbergiem.
Honorowy Oscar, przyznawany za całokształt twórczości filmowej, wzbudza, w porównaniu z innymi kategoriami, najmniej emocji. Głównie dlatego, że decyzja, kto go otrzyma, znana jest dużo wcześniej, a nagrodzona osoba okres największej świetności ma już na ogół za sobą. W tym roku było jednak inaczej. Złotą statuetkę otrzymał bowiem tym razem Elia Kazan, reżyser od lat uchodzący w Hollywood za persona non grata.