Nominowany do Oscara „Jojo Rabbit” Taiki Waititiego, który wciela się w rolę Hitlera, najwyraźniej propaguje ideologię faszystowską. Przynajmniej według Facebooka.
Oglądanie „Parasite” i innych nieanglojęzycznych filmów okazuje się wyzwaniem dla widzów przyzwyczajonych do tego, że to w ich języku produkuje się większość filmów.
Wyszycie sobie nazwisk na drogiej pelerynie nie rozwiąże problemu o charakterze systemowym. Zresztą trzeba by lupy, żeby te nazwiska dostrzec.
Kiedy Joaquin Phoenix odbierał Oscara za tytułową rolę w „Jokerze”, na ekrany wchodził film „Ptaki nocy” z przydługim podtytułem „Fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn”. Chociaż czerpią z tego samego źródła, to trudno o dwa bardziej różniące się filmy.
Przeciw „Parasite” wymierzona była cała blisko stuletnia tradycja Oscarów. Nigdy jeszcze zwycięzcą nie ogłaszano w Hollywood dzieła pochodzącego spoza własnego podwórka.
Tegoroczna gala oscarowa dla Netflixa okazała się jeśli nie porażką, to z pewnością rozczarowaniem. Tylko dwie spośród nominacji zamieniły się w statuetki.
To pierwszy raz w dziejach Oscarów, gdy za najlepszy obraz roku zostaje uznany film nieanglojęzyczny. Dzieło Koreańczyka Bong Joon-ho otrzymało cztery najważniejsze statuetki wieczoru.
Żadna z metod nie daje stuprocentowej skuteczności. Korzystają na tym bukmacherzy, którzy przyjmują zakłady, kto przyniesie do domu złotą statuetkę krzyżowca.
Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej są najciekawsze, dopóki ich jeszcze nie wręczono. Dlatego spekulujemy, kto je w tym roku otrzyma, i zastanawiamy się, kto otrzymać powinien.
Greta Gerwig dała pokoleniu Z, żyjącemu w nowej erze feminizmu i ruchu #MeToo, kolejną ekranizację „Małych kobietek”. Poprzednie generacje miały swoje wersje. Każde zasługuje wszak na własną Jo.