Proponowane zmiany, jak przekonują autorzy projektu, mają zapewniać jak najwyższy poziom frekwencji wyborczej w nadchodzących wyborach. Dlaczego eksperci oceniają ten projekt negatywnie?
Wypada sobie noworocznie życzyć, aby tzw. dobra zmiana i jej propagandowe tuby potwierdziły zasadę: „kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie”.
Dowożenie starszych i niepełnosprawnych wyborców do urn, obwody w mniejszych miejscowościach i większa rola obserwatorów. Takie zmiany PiS chce wprowadzać na kilka miesięcy przed wyborami do Sejmu i Senatu.
Prof. Jarosław Flis przedstawił niedawno w Sejmie projekt zmiany ordynacji wyborczej. Co z obecną jest nie tak i jak ją można poprawić?
Nie ma sposobu, by udaremnić skorzystanie z wielu nieuczciwych przewag, bo żadna z nich nie jest powodem do zakwestionowania ważności wyborów. Nie zadziała zawstydzanie, bo PiS nie zna wstydu. To, co przeciwnicy tego rządu mogą zrobić, to gremialnie pójść na wybory.
Zdolność obozu władzy do przeprowadzania trudnych operacji politycznych znacząco spadła w porównaniu z poprzednią kadencją – wraz ze spadkiem jego spójności.
Państwowa Komisja Wyborcza podała dane ze wszystkich 27 229 obwodów głosowania. Zgodnie z nimi Andrzej Duda uzyskał 51,03 proc. głosów, co oznacza, że opowiedziało się za nim 10 mln 440 tys. 648 wyborców.
Wakacyjne wybory sprawiły kłopot tym, którzy w czerwcu dopisali się do spisu w miejscu urlopu. A uważa się, że tymi częściej wyjeżdżającymi są wyborcy Trzaskowskiego.