Verdi umarł sto lat temu, ale jego nazwisko nieprzerwanie utrzymuje się na afiszu. Współczesny teatr operowy nie istnieje bez Verdiego. Oczywiście teraz, ze względu na rocznicę, zapanowało powszechne ożywienie i na słynnych scenach Mediolanu, Wiednia, Berlina, Monachium, Nowego Jorku odbywają się okazjonalne festiwale i premiery.
Dawno, dawno temu żyli sobie szczęśliwie król, królowa i cały ich dwór. Aż pewnego razu pojawił się, nie wiadomo skąd, zwykły pastuch i zaczął głosić wiarę w nowego boga. Zamieszał w głowach, urzekł królową, uwiódł poddanych i tylko dzielny król pozostał samotny i nieczuły na uroki wichrzyciela, którym okazał się bóg Dionizos. Tak w największym skrócie streścić by można libretto opery Karola Szymanowskiego „Król Roger”, której premiera odbyła się właśnie na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie.
Słupskiej orkiestrze kameralnej, która dostała nominację do prestiżowej amerykańskiej nagrody Grammy, brakuje krowiego dzwonka, który kosztuje 50 złotych, a potrzebny jest często.