Podsumowując ten sezon w Operze Narodowej, nie wystarczy powtórzyć krytyczne oceny sprzed roku. Jest jeszcze gorzej.
Polscy filharmonicy są zatrudniani jak robotnicy w fabryce śrubek. Na kapitalistyczną rzeczywistość reagują więc jak robotnicy.
Czajkowski w Operze Krakowskiej.
Po śmierci Leńskiego na scenie pojawiają się kowboje z nagimi torsami i z obleśnymi minami tańczą poloneza wokół wstrząśniętego Oniegina. Nie tylko dzięki tej skandalizującej scenie 'Eugeniusz Oniegin', wystawiony przez Krzysztofa Warlikowskiego w Operze Bawarskiej, stał się głośny.
Jeśli teatr zmienia dyrekcję we wrześniu, i to z marszu, nie należy spodziewać się w pierwszym sezonie wielkich fajerwerków. Mimo to kierunek, w jakim zmierza Opera Narodowa, jest już widoczny: w tył zwrot!
Genialna muzyka do niezrozumiałego libretta: tak odbierano zawsze „Króla Rogera” Szymanowskiego. Interpretacja Mariusza Trelińskiego w Operze Wrocławskiej całkiem tę perspektywę zmienia.
Artyści na etatach, wyrabianie norm, obsadzanie stanowisk z klucza politycznego – polskie opery, z warszawską Narodową na czele, to w większości prawdziwe skanseny realnego socjalizmu.
Nowy „Czarodziejski flet” w Operze Narodowej jest nie dla tych, którzy spotykają się z dziełem Mozarta po raz pierwszy, lecz dla znających zarówno utwór, jak i wcześniejsze prace Achima Freyera.
Operowy debiut Krystiana Lupy w Wiedniu nie powiódł się. To dobra ilustracja kłopotów, przed jakimi staje reżyser spoza świata opery.
Choć jako naród nie umiemy śpiewać, pojawiają się jednak wśród nas młode talenty wokalne. Wiele z nich w ostatnich latach podbija międzynarodowe sceny. O istnieniu niektórych nawet w kraju nie wiemy.