Główny temat z trudem przebija się przez dziesiątki scenek rodzajowych, często kompletnie zbędnych.
Niedźwiedź Wojtek jest scenicznym alter ego widzów – jego rola sprowadza się do wysłuchania relacji kolejnych żołnierzy z ich życia w II RP i w syberyjskich łagrach.
Wszystko tu jest dopowiedziane i jeszcze dla pewności zdublowane obrazem, jakby autorzy nie ufali inteligencji i domyślności widza.
Sprawnie zrealizowany, przesiąknięty dymem kadzidła i religijnymi pieśniami spektakl ogląda się bez emocji.
Pozbawiony sentymentalizmu, oszczędny w środkach spektakl zostawia widzów porażonych, w ciszy, ze ściśniętymi gardłami.