Niemiecki Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przekierowanie 60 mld euro pożyczek z Funduszu Odbudowy na cele klimatyczne. Sprawa może uderzyć w niemiecki rząd, samorządy i całą Unię Europejską.
Przed wyborami za Odrą przyglądano się Polsce z zainteresowaniem, lecz bez większej nadziei. Teraz w niemieckiej prasie wybory w naszym kraju przedstawiane są jako rzadki przypadek pokonania populizmu przekazem opartym na wartościach.
Niemiecki kanclerz Olaf Scholz oskarża rząd PiS o zaniechania w procesie wydawania wiz, domaga się śledztwa i grozi przywróceniem częściowych kontroli na granicy. Warszawa próbuje się bronić, ale nie ma argumentów – bo w tym skandalu już nie chodzi o politykę.
To przez Niemcy i dzięki coraz silniejszym Niemcom Ameryka będzie oddziaływać wojskowo na naszą część Europy. Polska na tym skorzysta, ale wymaga to zaakceptowania realiów, z czym obecnie władza PiS ma największy kłopot.
Kiedy kanclerz Olaf Scholz ogłosił zwiększenie budżetu obronnego Niemiec o 100 mld euro – co z zadowoleniem zostało przyjęte w całym NATO – to z Warszawy docierały jadowite słowa, że ciekawe przeciwko komu są te wydatki – przeciwko Rosji czy Polsce… Takie słowa naprawdę zbijają z tropu – mówi w rozmowie z „Polityką” były ambasador Niemiec w Warszawie Arndt Freytag von Loringhoven.
Dlaczego wydarzenia ostatniego roku są punktem zwrotnym i najgłębszą cezurą w niemieckiej polityce ostatnich dekad? Rozmowa z Piotrem Burasem, dyrektorem warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).
Niemcy – stawiające na globalizację, współzależność, siłę ekonomiczną, a nie militarną – były przekonane, że są najlepiej dostosowane do warunków XXI w. Wojna w Ukrainie pokazała, że jest dokładnie odwrotnie.
Niemcy w końcu podjęli decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard. Ich wahania, całe to „scholzowanie” wywołało irytację Ameryki i jej sojuszników z proukraińskiej koalicji. Ale spróbujmy zrozumieć Niemców. Ich wizja historii i polityki przed rokiem się zawaliła. Zmiana wymaga czasu i wsparcia. Także ze strony Polski.
Co sprawiło, że kanclerz Olaf Scholz i członkowie jego partii SPD poszli na zderzenie z opinią międzynarodową, wewnętrzną, sojusznikami i koalicjantami oraz – jak się wydaje – dziejową koniecznością?
Partnerstwo z Niemcami w Europie to w oczach PiS nie tyle wspólne działanie, ile wytykanie Niemcom dawnych i niedawnych zaszłości i ostentacyjne poganianie niemrawców do większych starań na rzecz Ukrainy.