Przewaga rosyjskiego lotnictwa jest bezsporna, wynika z czystych liczb. A mimo to Rosja nie jest w stanie zapanować w powietrzu, wciąż ponosi znaczne straty. Skuteczność wsparcia lotniczego też pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Rosjanie w obliczu niemocy na polu walki przeszli do zbrodniczego terroryzowania ludności cywilnej. Chcą zadać Ukraińcom straty i złamać ich morale.
Na froncie Rosjanie utknęli, wydaje się, że zbierają siły do kolejnego ataku. Wściekły Putin się miota – straszy Zachód, chce mobilizować najemników, rozważa pobór do wojska, żeby uzupełnić straty.
Kolejny dzień impasu na froncie. Rosja zaangażowała podobno już 111 ze 116 batalionowych grup bojowych, które wraz ze wsparciem ściągnęła na granice z Ukrainą. Rezerwy się kończą, nie ma czego rzucić do walki, by przełamać obronę. Zaczęła się dramatyczna wojna na wyniszczenie.
Prośba Ukrainy, by NATO ustanowiło nad nią strefę bez lotów, jest niestety za daleko idąca, bo oznaczałoby to wojnę Rosji z Sojuszem. Nieobliczalny Putin, walczący bezradnie siłami konwencjonalnymi, mógłby sięgnąć po broń atomową.
Ukraina nadal daje odpór rosyjskiej potędze militarnej, która okazała się papierowym tygrysem. To niesamowite, ale postępy Rosji znów są niemal żadne. Niestety, wyładowuje frustracje na ludności cywilnej.
Niemal sto lat temu, w latach 1939–40, Finlandia zdołała obronić swoją państwowość i nie weszła w skład ZSRR. Dziś Ukraina ma szansę dokonać tego samego.
Kraje NATO mają przekazać Ukrainie 70 samolotów myśliwskich i szturmowych. Jeśli się uda, bardzo to wzmocni jej obronę powietrzną i podniesie koszty putinowskiej awantury. I my na tym też raczej nie stracimy.
Tego się absolutnie nie spodziewałem: takiej siły, woli i skuteczności. Nieuchronnie nasuwa się porównanie z wojną polsko-bolszewicką 1918–20, kiedy polski Dawid pokonał sowieckiego Goliata, ocalając Europę przed zniewoleniem.
Miał być zwycięski, triumfalny marsz, miało być przyłączenie „bratniej” Ukrainy do rosyjsko-białoruskiej rodziny. „My snowa zdiełajem Rossiju wielikoj!” – Putin najwyraźniej pozazdrościł Trumpowi wyborczego hasła. Ale coś poszło dramatycznie źle.