Rosyjskie lotnictwo wojskowe wykazuje się wyjątkowo małą skutecznością. Jedną z przyczyn jest konstruowanie samolotów nie takich, jakie są potrzebne. Kosztownych, a mało przydatnych. Takie uzbrojenie to z angielska „białe słonie”.
Wyjaśnialiśmy niedawno, czym jest strefa antydostępowa A2/AD, taka, jaką Rosjanie stworzyli w Ukrainie. Dziś pytamy, czy NATO jest przygotowane, żeby ją pokonać.
Z całą pewnością nie był to wypadek – skrzydła samolotów nie urywają się bez żadnej przyczyny. Niedomówienia zawsze zostawiają pole do spekulacji i chyba o to chodziło dowcipnemu Władimirowi Władimirowiczowi.
Samoloty F-16 mogą być szybko gotowe do przekazania, ale zanim faktycznie trafią w ręce ukraińskich pilotów, musi minąć minimum pół roku dla pierwszej ich grupy, a dla kolejnych nawet lata. Dlaczego tak jest?
Niedługo po katastrofie samolotu Cessna Caravan Aeroklubu Warszawskiego, gdy pilot wykonał niebezpieczne manewry nisko nad ziemią, „popisał” się pilot policyjnego śmigłowca. Najbardziej niepokoi to, że obaj mieli duże doświadczenie.
Właśnie dotarły informacje, że USA zgadzają się na przekazanie Ukrainie przez Danię i Holandię samolotów myśliwskich F-16. Wydaje nam się, że nie zmieni to sytuacji w sposób, jakiego byśmy oczekiwali.
Niezależnie od tego, czy pogoda faktycznie przyczyniła się do wypadku, samo wykonywanie lotów w okolicach rozległych stref burzowych nie było, delikatnie mówiąc, rozsądne.
Jak pokazują ukraińskie doświadczenia, samoloty dozoru radiolokacyjnego ogranicza ich własne bezpieczeństwo. To szalenie kosztowne systemy i żadne państwo nie może sobie pozwolić na ich stratę.
Nikt nie ma wątpliwości, że wojna w Ukrainie jest dość niezwykłą wojną lądową. Główne wydarzenia rozgrywają się właśnie na lądzie, a lotnictwo odgrywa dużo mniejszą rolę niż by mogło.
Mówi się, że F-16 mogą dotrzeć do Ukrainy już jesienią. Czy pilota tego myśliwca da się wyszkolić w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. Dlatego sądzimy, że szkolenie Ukraińców już trwa.