Obecna sytuacja na frontach skłania ku przekonaniu, że wojna w Ukrainie niestety nie zakończy się szybko. Jeszcze ważniejsze jest jednak to, by Ukraina tę wojnę wygrała, bowiem tylko w ten sposób można zatrzymać rosyjską ekspansję. Nie zmienia to faktu, że wojna to niewyobrażalne cierpienia. Czy przestrzeganie prawa wojennego może znacząco ograniczyć ofiary?
Przez lata przeważał tu język rosyjski, ale Odessa zawsze czuła się ukraińska. Dziś na ulicach piętrzą się barykady ułożone z worków z piaskiem, a słynne pomniki owinięto starannie niczym mumie. Miasto jest gotowe, nie ulegnie.
Rosjanie powoli i z mozołem posuwają się do przodu, tracąc ludzi i sprzęt. Cena, jaką za to płacą, i powolne tempo daje spore nadzieje, że ostatecznie uda się ich powstrzymać. W Naddniestrzu dzieją się tymczasem dziwne rzeczy.
25 marca odbyła się w Moskwie bardzo dziwna konferencja prasowa, na której ogłoszono zakończenie „pierwszego etapu operacji specjalnej na Ukrainie”. Rosjanie między wierszami przyznali, że ponieśli sromotną klęskę.
Ćwiczenia NATO postawiły w stan gotowości rosyjską flotę czarnomorską. Turcja zamierza zbudować nowy kanał i tym samym zburzyć dotychczasowy porządek w regionie. Od 30 lat Morze Czarne nie było takie niespokojne.
Co sprawia, że miasto rozkwita? I jak to się dzieje, że rozkwitając, wyrabia sobie unikalną reputację, zyskuje duszę czy tożsamość?
Odessa jest miastem apolitycznym. Nie było tutaj strajków, a ruch Ukraina bez Kuczmy, który w zeszłym roku wstrząsnął Kijowem, tu wygasł, zanim zyskał zwolenników. Wieczorem po ulicach przechadzają się duchy postaci z prozy Babla – Sońki Złotej Rączki i Miszki Japończyka. Młody biznes jeździ najnowszymi modelami Porsche. Ale przedwyborcza gorączka ożywiła ostatnio nawet Odessę.