Stara barka zacumowana na Jeziorze Zegrzyńskim okazała się barką desantową z operacji Overlord. Amerykańscy żołnierze 77 lat temu dopłynęli nią na plażę Normandii. Oprócz niej na świecie pozostała jeszcze jedna.
Chateau de Vouilly to najbardziej elitarne centrum prasowe w historii. Tu stacjonowali reporterzy śledzący lądowanie 6 czerwca 1944 r. na Omaha Beach i późniejsze walki w Normandii.
Dekoracje rocznicowe to nie jest hołd dla polityków – to wyraz szacunku dla żołnierzy, którzy oddali życie w walce i spoczywają tu, na obcej ziemi. Dlaczego nie potrafiliśmy uczcić ich pamięci?
Ewakuacja z Dunkierki była dla Brytyjczyków punktem zwrotnym drugiej wojny. Przegrali, ale się obudzili.
W sierpniu 1944 roku żołnierze 1 Dywizji Pancernej generała Maczka stoczyli bitwę pod Falaise. Było to najważniejsze starcie II wojny światowej (obok Bitwy o Anglię), w którym brały udział jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Operacja Overlord nie zakończyła się 6 czerwca na plażach Normandii. Aliantów czekały jeszcze długie i ciężkie walki, w których ponieśli ogromne straty. Jedną z nich był morderczy bój o miasteczko Carentan (10–13 czerwca).
Los jest ślepy: gdyby dokładnie 70 lat temu była na plażach Normandii taka sama pogoda jak dziś – słoneczna i prawie bezwietrzna – to ofiar największej w historii wojen operacji desantowej byłoby mniej i być może nawet cała wojna skończyłaby się szybciej.
Równo 70 lat temu o losach alianckiego lądowania w Normandii przesądziła kłótnia meteorologów i ledwo uchwytny wyż.
Wśród lądujących w Normandii alianckich żołnierzy znaleźli się również przedstawiciele prasy, m.in. Ernest Hemingway. Ale najbliżej dramatycznych wydarzeń był legendarny fotoreporter wojenny Robert Capa.
Siłą tej książki jest to, że autorzy postarali się, żeby naprawdę pokazać wojnę z perspektywy zwykłego niemieckiego żołnierza.