Rodzina Michałkowów, poetów i reżyserów, zawsze była blisko tronu. Służyła carom, potem Józefowi Stalinowi, a dziś Władimirowi Putinowi. I w czasach Putina zdjęli maskę.
Gargantuiczny rozmach, imitujący patos hollywoodzkich epopei wojennych, ściera się na ekranie z rubaszno-alkoholowym humorem.
Reżyser, jak to teraz w Rosji w modzie, wzbogaca tradycyjną formułę radzieckiego filmu wojennego o wątki religijne.
Niedawno zamieściliśmy (POLITYKA 28) wywiad z Nikitą Michałkowem, przeprowadzony przez dziennikarza Polskiego Radia Juliusza Głuskiego. Wybitny rosyjski reżyser („Spaleni słońcem”, „Cyrulik syberyjski”) mówił nie tylko o sztuce, ale także m.in. o polityce, historii, stosunkach polsko-rosyjskich. Dla przypomnienia kilka istotniejszych kwestii: • O ugrupowaniach stalinowskich: „Jest to tęsknota za dobrym carem, który rozwiąże wszystkie problemy. Taka jest mentalność Rosjanina”. • O carze Aleksandrze III: „Bardzo go cenię. Był to prawdziwy rosyjski imperator. Człowiek, który rzeczywiście rozumiał Rosję i udało mu się zapobiec wszystkim możliwym wojnom, wzmocnić rubla, w państwie panował spokój”. • O wojnie w Czeczenii: „Rosji nie można dzielić. Nie widzę powodów, żeby o tym nawet dyskutować”. • O wstąpieniu Polski do NATO: „Polska sama to oceni, ale obawiam się, że znaczenie słów »Jeszcze Polska nie zginęła« może być niedługo wątpliwe”. Poniżej drukujemy list Daniela Olbrychskiego, który przyjaźni się z Michałkowem.
Rozmowa z Nikitą Michałkowem, rosyjskim aktorem i reżyserem
„Cyrulik syberyjski” Nikity Michałkowa, jakkolwiek wykonany z udziałem producentów międzynarodowych, stanowi pozycję reprezentacyjną kina rosyjskiego: otwierał festiwal w Cannes. Wyłania się pytanie, czy i w jakim stopniu film odbija aktualne nastroje kraju?