Wyniki kontroli NIK zaskakująco często są ignorowane, a nawet sabotowane przez polityków i ważnych urzędników.
NIK przyjrzał się procesowi uzawodowienia polskiej armii. Według pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, mimo drobnych zastrzeżeń, zasługuje ono na wysoką ocenę.
Kontrolerzy NIK nie poznają zapisu DNA, informacji na temat poglądów politycznych, czy preferencji seksualnych obywateli. Posłowie, Rzecznik Praw Obywatelskich, a nawet sam prezes Izby są zgodni: NIK nie potrzebuje takich uprawnień.
Nie tylko dostęp do danych wrażliwych, ale i wgląd do chronionych prawem tajemnic dała kontrolerom NIK znowelizowana ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli. Teraz posłowie chcą rozbroić minę, którą sami podłożyli.
Najwyższa Izba Kontroli zdobędzie uprawnienia, jakich nie mają nawet funkcjonariusze służb specjalnych.
Jak spółka Skarbu Państwa Textilimpex robiła interesy z rosyjską Propagandą (nieprzypadkowo pisaną dużą literą).
Jeżeli nie dostaniemy od rządu 200 mln złotych będziemy stopniowo wycofywać się z zadań misyjnych – oznajmili członkowie zarządu Telewizji Polskiej.
Po zbadaniu poprawczaków NIK ustaliła, że dużo kosztują, ale nie potrafią naprawiać złych młodych. Do przestępstwa wraca 58 proc. wychowanków. Według kontrolerów to porażka, ale według
Ćwierć miliarda złotych budżetu, 1,7 tys. etatów i... mało widoczne efekty. Najwyższa Izba Kontroli sama nadaje się do kontroli.