PiS chciałby zamieść pod dywan odpowiedzialność KNF za aferę zaprzyjaźnionej z partią firmy GetBack, w której Polacy stracili 2,5 mld zł. Nadzorująca rynek Komisja ponosi winę za to, że przed nią nie ostrzegła ani jej nie zapobiegła.
Teraz chyba jest jasne, dlaczego politycy dobrej zmiany kategorycznie protestują przeciwko komisji śledczej w sprawie p. Banasia. Nie chcą, bo zapewne się obawiają, że zbyt wiele spraw zostałoby ujawnionych.
Raport NIK o nieprawidłowościach w Służbie Więziennej podległej resortowi sprawiedliwości nie jest jeszcze tym, czego się spodziewano. Ale może być sygnałem wysłanym przez Mariana Banasia do PiS i Zbigniewa Ziobry.
PiS chce, aby po rezygnacji lub odwołaniu Banasia jeden z wiceprezesów – Tadeusz Dziuba – był do końca sześcioletniej kadencji prezesa pełniącym jego obowiązki. W ten sposób Jarosław Kaczyński miałby zachować władzę w NIK. Dziś Banaś oświadczył, że nie zamierza rezygnować.
Przez cały dzień trwa polityczny kontredans w sprawie prezesa NIK Mariana Banasia. „Odejdzie czy nie odejdzie?” – zastanawiali się wszyscy. Cokolwiek się jednak stanie, kryzys się tak szybko nie skończy.
Przepisy o NIK mówią o niezależności prezesa. W praktyce jest on nieodwołalny. Chyba że sam zrezygnuje z funkcji.
Do tej pory przy wizerunkowych kłopotach obóz władzy miał jedną, powtarzalną receptę: poczekać aż przyschnie. W sprawie nowego szefa NIK to nie działa.
Żaden ze scenariuszy, który wchodzi w grę, nie ma nic wspólnego z państwem prawa. Wszystkie są kuglarstwem, psuciem państwa i kompromitacją władzy. Jeszcze bardziej obniżą wiarygodność Polski za granicą. Niestety, są dokładnie tym, czego po PiS można się spodziewać.
„Od stu lat, mimo wojen i zawirowań dziejowych, mimo zmian prezesów, kierowników i zespołów, NIK nieprzerwanie działa w trosce o dobro ojczyzny” – czytamy na stronie NIK, która w tym roku obchodzi stulecie powstania. Ta deklaracja właśnie przestała być aktualna.
Małgorzata Motylow pokieruje Najwyższą Izbą Kontroli do powrotu z bezpłatnego urlopu Mariana Banasia. Świeżo powołany prezes NIK wycofał się w cień do momentu wyjaśnienia afery związanej z jego kamienicą w Krakowie.