Trudno nie dać się uwieść autorskiemu hasłu Forum: jesteśmy zaangażowani dla poprawy stanu świata. Ale szlachetne hasła nie wystarczą.
Komentatorzy o „zamach stanu” w Waszyngtonie obwiniają fake newsy i mass media. Ale nawet najgłupsza „wiadomość” musi paść na podatny grunt. Tworzą go nierówności.
Forum Ekonomiczne w Davos to pomieszanie targowiska próżności z poważną refleksją nad stanem świata. Do kurortu zlatują najbogatsi i najbardziej wpływowi ludzie. W tym roku spróbują zmierzyć się z problemami, które powodują, że świat wymyka się im (i nam) spod kontroli.
Po jednej stronie skrajna bieda, po drugiej – przybytek, luksus, wygoda. Dwa światy, odseparowane płotem.
Rozmowa z historykiem gospodarki Walterem Scheidelem o tym, dlaczego ci, co mają więcej, nie chcą się dzielić z tymi, co mają mniej, i dlaczego sprowadza to na ludzi katastrofy, które mają te nierówności choć trochę wyrównać.
To już trochę nasza nowa świecka tradycja. Co roku w okolicach szczytu zachodniej plutokracji w Davos Oxfam wali po oczach prowokacyjnym raportem o stanie nierówności. Jak na hejnał odzywają się na to nasi krajowi liberałowie, krzycząc, że to skandal.
Nie ma sporu co do tego, że wzrost nierówności w dużym stopniu odpowiada za ekspansję populizmu na niemal całym Zachodzie.
Za niższymi wynagrodzeniami kobiet stoi prosty mechanizm – ze względu na rodzinę ograniczają się one do wyboru pracodawców w miejscu zamieszkania, a ci świadomi tego faktu, oferują im niższe pensje.
Nadmierne nierówności dochodowe są w USA krytykowane od dawna. Teraz jednak do grona krytyków dołączają eksperci z wielkich amerykańskich instytucji finansowych.
Kaushik Basu, główny ekonomista i wiceprezes Banku Światowego, o tym, jak szokujące nierówności materialne demolują świat, i o tym, komu by tu zabrać, a komu dać.