Kultywowanie rocznic odzyskania niepodległości, zamiast skłaniać do historycznego realizmu i odpowiedzialności, staje się rytuałem, w dodatku skradzionym przez prawicowych radykałów.
Rozmowa z Timothym Snyderem, amerykańskim historykiem, o stuleciu polskiej niepodległości.
Kiedy wybuchła I wojna światowa, Polska nie była tematem dla świata. Kolejne lata walk i zwroty w układzie sił zmieniły stosunek Europy do polskich aspiracji niepodległościowych.
Zgoda ponad politycznymi podziałami trwała w odzyskanej Niepodległej tylko do wyborów w 1922 r.; odtąd nie dało się już porozumieć tak, żeby wszyscy Polacy, nie wspominając o niechcianych mniejszościach, czuli się w Polsce jak u siebie.
Odnotowujemy tu wydarzenia polityczne, militarne i o randze ustaleń międzypaństwowych, dotyczące odzyskania przez Polskę niepodległości i ustalenia jej granic.
Oto jedno z drażliwych pytań 2018 r.: jak obchodzić 100-lecie odzyskania niepodległości Polski w miastach, które aż do 1945 r. leżały na terytorium Rzeszy Niemieckiej i z Polską nie miały nic wspólnego?
Co tydzień w ramach akcji POLITYKA.PL publikować będzie przygotowane przez KARTĘ materiały historyczne odnoszące się do jednego z ważnych wydarzeń ze stulecia niepodległości.
Dzieje 1918 roku zasługują, by wreszcie oddzielić mit od rzeczywistości. Dlatego trzeba opowiedzieć jego historię od nowa.
Ostatnia rocznica niepodległości to tylko skromne preludium do zaplanowanych na gigantyczne obchodów jej 100-lecia.
Każde Święto Niepodległości jest trochę inne, ale tegoroczne jest wyraźnie inne. Po raz pierwszy od wielu lat zaczęliśmy liczyć własne – i cudze – dywizje, czołgi i samoloty.