Za patrona skandalistów w świecie sztuki można uznać szewca Herostratesa, który w IV w. p.n.e. spalił świątynię Artemidy w Efezie po to tylko, by osiągnąć nieśmiertelną sławę, jaka w żaden inny sposób nie była dlań dostępna. Ma, czego chciał. Historykom zabroniono wymieniać jego imię, a mimo to wielu ludzi dziś je powtarza.
Kiedy w lutym 1933 r. ulicami Hamburga maszerowało 25 tys. esesmanów i wykrzykiwało co chwila „Jude, verrecke”, Luise Solmitz wpisała do swojego dziennika: „Któż potraktował to zawołanie poważnie?”
Dla Hansa-Jürgena to był wielki dzień. Do Hamburga przyjeżdżał Adolf Hitler i cała klasa miała zobaczyć führera. Do swetra dziecka przypięto małą swastykę i podniecone siedmiolatki dziarsko wymaszerowały ze szkoły. Miały jasne włosy i niebieskie oczy Aryjczyków. Tylko Hans-Jürgen miał skórę czarną jak smoła. Ale i on podziwiał nazistów.