Pojęcie doktoranta jest w polskim prawie równie abstrakcyjne, jak śnieżyca w lipcu. Tymczasem uczestnicy dziennych studiów doktoranckich stanowią coraz liczniejszą grupę młodych ludzi, którzy w przyszłości uformują kadrę naukową w naszym kraju.
Współczesna biologia wyjaśnia najskrytsze zagadki nie tylko z historii, ale i prehistorii człowieka. Całkiem niedawno wyizolowano i poddano analizie materiał genetyczny z czaszki neandertalczyka. Pozwoliło to na stwierdzenie, że współcześni ludzie nie są wynikiem krzyżówki homo sapiens z homo neandertalis – jak zakładała jedna z hipotez dotyczących pochodzenia człowieka. Nasz prapraprzodek został przeto zwolniony z zarzutu transgatunkowej rozwiązłości. Nie zawsze jednak nauka dostarcza dowodów na obyczajową niewinność.
Cechy charakteru są dziedziczone genetycznie lub nabyte poprzez kontakt z rodzicami, wychowanie i edukację – to wiemy od dawna. Niewielu naukowców spodziewało się jednak, że opieka macierzyńska – jej styl i zakres – może ukształtować cechy przekazywane z generacji na generację.
Uczeni z Tokio wyhodowali w naczyniu laboratoryjnym żabie oczy i uszy. Skupiska komórek budujących te organy miały około dwumilimetrową średnicę. Komórki zwierząt i człowieka hoduje się obecnie w tysiącach laboratoriów na całym świecie. Dlaczego akurat te grudki żabiej tkanki trafiły na pierwsze strony gazet?
Tomasz Dłotko i Jacek Karwowski jako chłopcy pragnęli być naukowcami, Krzysztof Czołczyński dźwigowym, Kazimierz Darowicki żołnierzem wojsk rakietowych, Benedykt Błoński marzył o projektowaniu domów, a Katarzyna Turnau jeszcze na studiach poważnie rozważała przerzucenie się na produkcję lamp. Dzisiaj Dłotko jest matematykiem, Karwowski ekonomistą, Darowicki chemikiem. Czołczyński zajmuje się dynamiką maszyn, Turnau bada grzyby, a Błoński dyryguje chórem. Łączy ich jedno: wszyscy mają około czterdziestu lat i są najmłodszymi naukowcami spośród tych, którym prezydent RP wręczył ostatnio nominacje profesorskie.
Gdyby doktor Faustus żył dzisiaj, nie bawiłby się w żadne umowy z diabłem, żadne cyrografy. Szukałby nieśmiertelności w laboratorium, prowadząc eksperymenty genetyczne.
Gazowy pęcherzyk uwięziony w cieczy może błyskać, niby reflektory na dyskotece, w rytmie skierowanej nań dźwiękowej fali. Po dziesięciu latach gorączkowych wysiłków udało się w końcu wyjaśnić mechanizm zagadkowej przemiany dźwięku w światło. Rozważane są już możliwości praktycznego wykorzystania tego zdumiewającego zjawiska. Być może uda się dzięki niemu zapanować nad reakcjami fuzji termojądrowej.
Badania naukowe bywają przedstawiane jako motywowane religijnymi pobudkami poznawanie planu Stwórcy. Jednak dla większości naukowców kwestia wiary w Boga nie odgrywa żadnej roli w pracy badawczej, zaś 90 proc. najwybitniejszych uczonych okazuje się zadeklarowanymi agnostykami lub wręcz ateistami. Zgrabnych więc sformułowań o odkrywaniu zamysłów Stwórcy czy Bogu grającym w kości nie należy traktować zbyt dosłownie.
Fizyka nie wyjaśnia, czym jest czas. Natomiast doświadczalnie weryfikowane badania jego matematycznej struktury wiele mówią o naturze czasu. Wiemy przeto, że upływa on w zmieniającym się tempie, a na granicy czarnej dziury staje zupełnie. Nie wiemy natomiast, czy prawa przyrody rzeczywiście uniemożliwiają powrót do przeszłości.
Łukasz Kowalik. 17-letni student Cambridge*