Po czterech latach takiej edukacji uczniowie, którzy ją przetrwają, bezrefleksyjnie pójdą do urn wyborczych. I taka jest stawka – mówi Bartosz Kicki, nauczyciel historii i WOS z blisko 30-letnim doświadczeniem.
W nadziei, że coś przegapiliśmy, obdzwoniliśmy dyrektorów, nauczycieli i rodziców z różnych regionów – nikt nie słyszał o żadnych nowych planach, dodatkowych rozwiązaniach, które choć trochę poprawiałyby bezpieczeństwo epidemiczne w szkołach.
Na Polskim Ładzie miało zyskać 90 proc. Polaków, głównie tych głosujących na PiS. Po zaledwie kilku dniach widać, w czyje zarobki uderza najbardziej – pracujących specjalistów i w emerytury osób, które wysokie świadczenia wpracowały sobie długoletnią pracą. Także wyborców partii rządzącej.
Przyglądając się posiedzeniu komisji edukacji, nie sposób – znowu – nie zasmucić się poziomem rozmowy polityków o edukacji i wychowaniu dzieci. I nie chodzi tylko o wulgaryzmy.
Minister edukacji w jednej ręce ma dla nauczycieli kij, a w drugiej również kij. Marchewki nie przewidziano. Dla dyrektorów szkół – tak samo. Sejm ponownie zajmie się lex Czarnek już we wtorek 4 stycznia.
Partia Jarosława Kaczyńskiego i Przemysława Czarnka najwidoczniej zaczyna się tego bać.
Edukacja obecnie w Polsce działa to tu, to tam, gdzie ma farta albo gdzie jej pracownicy mają tytaniczną siłę. W wielu miejscach realnie przestała funkcjonować. Państwo w tym obszarze abdykowało.
Uczniowie zagadują o uchodźców nie tylko mnie, ale umiem wybrnąć jako polonista. Kompletnie nie mam pojęcia, jak radzi sobie w podobnej sytuacji matematyk, fizyk albo chemik. Za 20 lat o tym pogadajmy. Wtedy to będzie historia, więc będzie mi łatwiej.
Najwięcej szkół, w których częściowo lub całkowicie zawieszono stacjonarne nauczanie, jest na Lubelszczyźnie (zdalnie lub hybrydowo pracuje tam jedna piąta placówek), Podlasiu, Podkarpaciu. W Lublinie kilka dni temu zmarła kolejna nauczycielka.