Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych z tysiąca złotych podwyżki ograniczyły swoje żądania do 30 proc.
Nie zamierzam odpuszczać, gdy jak idiotę traktuje mnie moja pani minister, moja Szefowa. Nie, tego pani Zalewskiej nie daruję. Dlatego będę strajkować do upadłego.
Według Sławomira Broniarza, prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, ministrowie nie przedstawili żadnej nowej oferty w sprawie podwyżek wynagrodzeń dla pracowników oświaty.
Biorąc pod uwagę to, co Anna Zalewska zgotowała dzieciakom w ramach szaleństwa nazywanego „reformą”, niedogodności egzaminów ze strajkiem w tle dzieciaki mogą nie zauważyć.
W opublikowanym liście otwartym do premiera nauczyciele pytają, czy nie podejmując rozmów ze związkowcami, chce on wykorzystać ich strajk do przerzucenia na nich odpowiedzialności za skutki deformy edukacji.
Był łaskaw poseł-minister Marek Suski ocenić – w kontekście zapowiadanych przez nauczycieli strajków – jako „niedużą” różnicę w zarobkach nauczycieli i posłów. Prowokacyjne wypowiedzi dygnitarzy PiS tylko zachęcają do strajkowania.
Najmniej zarabiają w szkolnej rzeczywistości stażyści z licencjatem – 2230 zł brutto. Krezusami są nauczyciele dyplomowani. Mogą liczyć na 3483 zł. Dla porównania: średnia pensja w ubiegłym roku wyniosła 4585 zł brutto.
Nauczyciele nie domagają się świadczeń na dzieci ani żadnych innych, lecz bardziej sprawiedliwej płacy. I tyle. Wypowiedź Szczerskiego jest dla nich po prostu obraźliwa.
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz podał termin rozpoczęcia strajku: od 8 kwietnia, do odwołania. Nauczyciele domagają się podwyżki wynagrodzeń o 1 tys. zł.
Anna Zalewska najwidoczniej nie wierzy, że spektakularny nauczycielski protest dojdzie do skutku. Ale może właśnie tu tkwi podpowiedź, co robić w tych okolicznościach.