Prezentowane przez PiS arogancja i lekceważenie ustaleń wydają się ostentacyjne. Choć szef MEN Dariusz Piontkowski zapowiadał, że w 2020 r. nauczyciele mogliby liczyć na wzrost pensji, nie ma to odzwierciedlenia w projekcie budżetu.
10. Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny (18–20 września) zdarzył się w momencie szczególnym, trudnym. Była więc mowa o wyzwaniach, przed jakimi stoją dziś nauczyciel i uczeń, o kondycji rodziny i o problemach młodego pokolenia.
Nauczyciele ogólniaków i techników przyznają, że z absolwentami podstawówek pracuje się trudniej niż z tymi po gimnazjach. Z kolei rodzice uczniów złożyli aż 20 tys. wniosków o wgląd do arkuszy egzaminacyjnych. To rekordowo dużo.
Pod wpływem pisowskiej zmiany systemu oświaty polska szkoła w szaleńczym tempie odjeżdża od wymogów i potrzeb współczesnego świata.
Religia, której jest więcej w polskiej szkole niż chemii, fizyki czy informatyki, wydłuża i tak już przepełnione plany lekcyjne uczniów, którzy na nią nie chodzą.
Był czas, kiedy do nauczyciela pracującego w liceum mówiło się „panie profesorze”, „pani profesor”. Dziś PiS robi wszystko, by zohydzić nauczycieli i obrzydzić szkołę.
Nastroje wśród nauczycieli są niezwykle zróżnicowane: generalnie złe, wśród części dominuje chęć dalszej walki, u innych czuć rezygnację. W dużej mierze wiąże się to z tym, czy strajkujący doczekali się jakichkolwiek rekompensat za wynagrodzenie potrącone za czas protestu.
Jedyna nadzieja na nauczycielski protest w tym, że jak zapowiedział minister Piontkowski, kolejnych podwyżek szybko już nie będzie. Ta wrześniowa może być nawet ostatnia. W styczniu zero. A ceny wszędzie będą szły w górę.
Rok szkolny 2019/2020 może przejść do historii jako rok największego ruchu kadrowego. Jako rok nagłych odejść z pracy. Nikogo nie można być pewnym: ani młodego, ani starego.
„Dlaczego napisaliśmy ten list? Bo chcemy przerwać spiralę nienawiści” – argumentują autorzy. Bezpośrednim impulsem była wypowiedź abp. Marka Jędraszewskiego, który mówił o „tęczowej zarazie”.