Złachmanienie nauczycielskiej godności i autorytetu ma wiele przyczyn i jeszcze więcej następstw. A przede wszystkim jest nie do zaakceptowania. Najwyższy czas powiedzieć: „Nie!”.
Doprawdy wolałbym wysprzątać swój pokój – mówią uczniowie – a nawet całe mieszkanie, niż napisać wypracowanie z polskiego. Nie byłoby tej niechęci, gdyby młodzież nie musiała się wiecznie odwoływać do lektur.
Nauczyciele dostali podwyżki, uczniowie rzecznika swoich praw i obietnicę odchudzenia podstaw, najmłodsi – prawo nieodrabiania prac domowych. Rodziców zapewniono, że szkoły już nigdy nie będą zamknięte na kłódkę. Ale czego ministra by nie zrobiła, i tak się dowiadywała, że robi za mało.
Niemal w każdy rok szkolny wchodzimy z poczuciem, że nie mamy pojęcia, według jakich zasad będziemy pracować. Rząd najwyraźniej zrozumiał, że tego syfu, jaki zostawił PiS, nie wyczyści, a może się jedynie sam pobrudzić.
„Obecna koncepcja podstawy programowej opiera się na braku zaufania do nauczyciela i ma charakter przemocowy wobec nas, pedagogów” – piszą nauczyciele i nauczycielki polskiego w swoim manifeście. I domagają się zmian w zmianach.
To jest chore, że nastoletni uczniowie zostali pozbawieni prawa do trzymania w tajemnicy swoich ocen. To bardzo złe dla psychiki, że o każdej drobnostce szkolnej natychmiast wiedzą rodzice. W niejednym domu każda ocena to przykra rozmowa.
Wyrównanie podwyżek, które przysługują nauczycielom od 1 stycznia, ale wypłacane są w marcu za trzy miesiące, to już wyższa matematyka. Na razie nikt tego nie pojmuje. Ludzie szukają mądrego, który im to wszystko wytłumaczy.
Społeczeństwo powinno być świadome, że nauczyciele nie są wyposażani przez pracodawcę w narzędzia pracy. Dzisiaj laptop to nie jest luksus, lecz podstawowy sprzęt do planowania i prowadzenia lekcji, dokumentowania własnej pracy, prowadzenia korespondencji, m.in. z uczniami i rodzicami.
Koalicja podczas kampanii zapowiedziała, że nie będzie odbierała niczego, co dał PiS. Teraz szuka sposobu, jak nie stracić twarzy przy okazji naprawiania tego, co PiS zepsuł, gdy ogłaszał program ucyfrowienia polskiej oświaty.
Pierwsze reakcje belfrów świadczą o tym, że spodziewali się znacznie więcej. „Jestem wściekła” – powiedziała wiceprezeska ZNP. Ale z pensjami nauczycieli jest inny, poważniejszy problem.