My, nauczyciele, obiecaliśmy sobie, że weźmiemy się w garść i będziemy dawać przykład. Uczniowie oczekują od nas wsparcia, którego nie otrzymali ani od MEN, ani od kuratorium.
Mieliśmy całe wakacje, aby się przygotować. A tylko czekaliśmy. Tak to już jest, jak nie ma żadnych wytycznych z MEN. 1 września zainaugurujemy rok szkolny, a potem się zobaczy.
Postawy rodziców u progu września można podzielić na trzy główne grupy. Jedni chcą otwarcia szkół, drudzy woleliby je opóźnić, pozostali są zagubieni. Tych ostatnich jest najwięcej.
Od nowego roku szkolnego nauczycieli czekają niewielkie podwyżki. 6 proc. na głowę. Nie każdy dostanie tyle samo, choć zróżnicowanie powinno być znacznie większe.
To była matura bez precedensu. Z powodu pandemii uczniowie po raz ostatni byli w szkole 12 marca, potem uczyli się zdalnie i w takiej formule zakończyli 24 kwietnia rok szkolny.
Nagły gest obdarzenia władzą dyrektorów należy odbierać jak przekazanie ciężaru, który może – jeśli taka będzie wola PiS – każdego dyrektora i każdego nauczyciela pogrążyć.
Ktoś pyta rodzica, z iloma punktami dostał się do liceum. Odpowiada, że za jego czasów były egzaminy wstępne. No to ile miał punktów z tego egzaminu? Nie było punktów.
Gdy zaczyna się myśleć o tym, co nas czeka od jesieni w szkołach, to niezależnie od tego, czy jest się nauczycielem, dyrektorem, czy rodzicem – robi się słabo.
Środowisko nauczycielskie znajduje się w agonii i cała nadzieja w unijnych projektach, takich jak E-VET czy VET-WELL dla szkół branżowych. W tym zawodzie się choruje, ale nie leczy.
Złożony przez prezydenta projekt zmian w oświacie posłuży jako miotła do wyrzucenia ze szkół organizacji, które są niemiłe PiS-owi, jak ZHP czy WOŚP.