Jak nie chcę zostać sam w sali, muszę przestać stawiać oceny niedostateczne. Uczeń, któremu wstawiłem jedynkę, następnego dnia nie przyszedł do szkoły. Obawiam się, że do wakacji już go nie zobaczę.
Jak PiS zechce, to co roku będzie dokładał belfrom dwie godziny do pensum. I co na to poradzicie? Minister Czarnek prowokuje ZNP do sprzeciwu, bo jest pewny bezsilności związkowców. Nie mają żadnego asa w rękawie.
Nauki będzie ledwie 20 dni, ale na dzieci padał blady strach przed klasówkami i ogólną dintojrą ze strony belfrów. Optymiści liczą, że przedwakacyjny czas pozwoli zmienić szkołę na lepsze. Artykuł Joanny Cieśli od środy w kioskach w „Polityce” i we wtorek po południu na Polityka.pl.
Maturzystom każe się moralizować na wskazany temat w oparciu o jakąś lekturę. Nastolatek sądzi, że to łatwe zadanie. Przerazi się dopiero egzaminator, człowiek trzy, cztery razy starszy.
Tuż przed maturami dyrektorzy łódzkich szkół non stop spotykają się online. Podobno zastanawiają się, czy powinni się postawić. Bo procedury są absurdalne.
Związkowcy z ZNP dobrze wiedzą, co się będzie działo po powrocie nauczycieli do szkół. Nic dobrego nas tam nie czeka. Szkoła zmieniła się na gorsze i na jeszcze gorsze będzie się zmieniać.
Narastająca frustracja nauczycieli i uczniów oraz bliższy niż kiedykolwiek kontakt rodziców z edukacją ich dzieci mogą stworzyć masę krytyczną, niezbędną do głębokich przemian w polskiej szkole.
Minister zdrowia ostudził nieco zapowiedzi Przemysława Czarnka, który w wywiadach roztacza wizje, że od kolejnego tygodnia do szkół ruszą klasy I–III, a następnie dalsze roczniki.
Nikt nie podoła wymaganiom, które żywcem zostały wyjęte z mitologii o przedwojennej szkole, która dawała wiedzę i patriotyzm, a w końcu wydała z siebie pokolenie żołnierzy wyklętych i powstańców. Taką szkołę chce odrestaurować PiS.
Minie wiele czasu, zanim dzieci mentalnie wrócą do stanu sprzed pandemii. Podniesienie im teraz poprzeczki na pierwszym w życiu egzaminie jest wysoce nieodpowiednie.