Maturzyści 2021. Prawie połowę szkoły średniej spędzili na zdalnym nauczaniu. Biorą korki, na które już brakuje pieniędzy. Bez studniówek, prywatek i randek.
Tuż przed maturami dyrektorzy łódzkich szkół non stop spotykają się online. Podobno zastanawiają się, czy powinni się postawić. Bo procedury są absurdalne.
O tym, że dzieci i młodzież, choć wymęczone siedzeniem w domach, nie chcą wracać do szkoły, pisaliśmy kilka tygodni temu. Większość uczniów boi się „wielkiego testowania” wiedzy tuż przed wakacjami.
Rząd ogłosił, że do końca maja wszyscy uczniowie wrócą do nauki stacjonarnej. Premier dał więc pandemii miesiąc, potem ma się definitywnie skończyć.
Związkowcy z ZNP dobrze wiedzą, co się będzie działo po powrocie nauczycieli do szkół. Nic dobrego nas tam nie czeka. Szkoła zmieniła się na gorsze i na jeszcze gorsze będzie się zmieniać.
Narastająca frustracja nauczycieli i uczniów oraz bliższy niż kiedykolwiek kontakt rodziców z edukacją ich dzieci mogą stworzyć masę krytyczną, niezbędną do głębokich przemian w polskiej szkole.
Minister zdrowia ostudził nieco zapowiedzi Przemysława Czarnka, który w wywiadach roztacza wizje, że od kolejnego tygodnia do szkół ruszą klasy I–III, a następnie dalsze roczniki.
Nikt nie podoła wymaganiom, które żywcem zostały wyjęte z mitologii o przedwojennej szkole, która dawała wiedzę i patriotyzm, a w końcu wydała z siebie pokolenie żołnierzy wyklętych i powstańców. Taką szkołę chce odrestaurować PiS.
Minie wiele czasu, zanim dzieci mentalnie wrócą do stanu sprzed pandemii. Podniesienie im teraz poprzeczki na pierwszym w życiu egzaminie jest wysoce nieodpowiednie.
Po 12 miesiącach nauki online wiele dzieci przywykło do czterech ścian i samotności. Nie tęsknią już za stacjonarnymi lekcjami.