„Za” – oprócz górali, władz Zakopanego i Tatrzańskiego Parku Narodowego – był PiS i prezydent RP. Szczęśliwie jednak pomysł rozbudowy infrastruktury narciarskiej na Nosalu stanął pod znakiem zapytania.
W ośrodkach narciarskich praca wre cały rok, a zimową porą siedem dni w tygodniu przez okrągłą dobę. Wszystko, by przygotować trasy na kilka tygodni ferii. Zaglądamy tam, gdzie wstęp wzbroniony.
Sezon skoków narciarskich skończył się w Planicy, ale emocje w polskim obozie wcale nie. Zawodnicy nie gryzą się w język. Zgłaszają pretensje do Polskiego Związku Narciarskiego, a głównie do Adama Małysza.
Ferie w polskich górach upływają na zwolnionych obrotach. Branża turystyczna twierdzi, że ludzi zatrzymały w domach przede wszystkim pandemia i drożyzna. Zła wiadomość jest taka, że nawet gdy pandemia minie, drożyzna zostanie.
Nie jest łatwo tej zimy pojechać na narty i na nartach pojeździć. Ale się da. I to całkiem nieźle i – co najważniejsze w erze pandemii – w miarę bezpiecznie.
Włosi otworzyli kurorty i zamknęli. Francuzi sezon spisali na straty, a turystom polecają biegówki. Austriakom plany znów krzyżuje wirus. Dla narciarzy rok zaczął się niemrawo.
Dzięki poluzowaniu pandemicznych rygorów wielki narodowy głód narciarsko-snowboardowy został zaspokojony. Konsumowano łapczywie i jakby na zapas – w razie gdyby śruba obostrzeń została na powrót przykręcona.
Nie mamy żadnej gwarancji, że po 17 stycznia blokada zostanie zdjęta. Być może nagle rządzący uznają, że wygłodniali narciarze rzucą się na stoki – mówi właściciel szkółki narciarskiej z Bukowiny Tatrzańskiej.
Tegoroczny sezon narciarski w Europie ledwo się zaczął, a zaraz może się skończyć. Bez politycznego porozumienia jazda na nartach będzie w pandemii niemożliwa.
„Andrzej Duda do mnie zadzwonił i powiedział, że nie zaakceptuje zamknięcia stoków” – zdradził w Polsat News Jarosław Gowin. Tym jednym zdaniem ujawnił mechanizmy podejmowania decyzji dotyczących sytuacji zdrowotnej narodu w czasie pandemii.