Dokładnie 50 lat temu brygada antynarkotykowa urządziła nalot na dom gitarzysty The Rolling Stones Keitha Richardsa. Był to głośny, choć nie pierwszy, sygnał, że politycy wypowiadają wojnę nie tylko narkotykom, ale całej kontrkulturze i rewolucji obyczajowej.
Karnawał – doskonała okazja, by sięgnąć po stymulanty tłumiące lęki i zahamowania, a przy okazji zakazić się HIV.
Legalizować czy nie? Argumenty są różne, jednak większość ekonomistów już od dawna jest za.
Amerykańscy agenci ściągnęli do Polski przestępców, którymi sami przez lata sterowali, po to tylko, żebyśmy ich tu zatrzymali i następnie im wydali. Czy to nie dziwne?
Wciąż nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące śmierci artysty.
To paradoks: tony narkotyków wartych miliony dolarów płyną przez biedne środkowoazjatyckie państwo, w którym ludzie często nie mają dostępu do wody pitnej i cierpią głód.
Transfer mógł być jedynie testem, ale także „spaleniem” szlaku, próbą zwrócenia uwagi na Polskę przy jednoczesnym rozwijaniu innych, trudniejszych do wykrycia tras, co już niejednokrotnie zdarzało się w Europie.
Co by się stało, gdyby w noc wampirów i czarownic wpuścić je do naszych aptek i szpitali? Cofnęlibyśmy się do ciekawych czasów sprzed wojny z narkotykami.
Wydając wojnę dopalaczom, walczymy nie tylko ze sprytnymi sprzedawcami, ale i z ciemną stroną ludzkiej natury.
Policja złapała handlarza narkotykami i znalazła miliony złotych na rachunkach jego rodziców emerytów, kilka mieszkań i kolekcję dzieł sztuki. Prokuratura uważa, że majątek pochodzi z przestępczych zysków i chce jego przepadku. Ale czy to możliwe?