Kreatywność filmowców, nawet gdy flirtują z autotematyzmem w sztuce, nie zna granic, chociaż efekty bywają różne. Świetnie wypadł typowany do grona canneńskich laureatów „Maj grudzień” Todda Haynesa, ale już Nanni Moretti poległ w tym temacie.
„Czas krwawego księżyca” Scorsesego, z Leonardem DiCaprio i Robertem De Niro, piąta część przygód Indiany Jonesa, a w konkursie głównym galeria reżyserskich sław: od Wesa Andersona, Aki Kaurismäkiego, Jessiki Hausner po Japończyka Hirokazu Koreedę. Atrakcji na rozpoczynającym się 16 maja canneńskim festiwalu nie zabraknie.
Po dwuletniej przerwie wymuszonej lockdownem na Croisette wróciło życie. Nietypowo, bo w lipcu i z dwumiesięcznym opóźnieniem, we wtorek rusza największa, długo oczekiwana 74. edycja festiwalu, bez którego branża filmowa przypominała jedynie swój cień.
Ironiczne spojrzenie na to, co w życiu najważniejsze, zaowocowało najlepszym filmem w karierze Nanniego Morettiego. „Moja matka” do kupienia z POLITYKĄ.
Lekki, pogodny, momentami rozbrajająco zabawny film o zapatrzonej w siebie artystce przeżywającej kryzys wieku średniego.
To nie jest donos ani dramat społeczny – Nanni Moretti, reżyser komedii „Habemus papam” odpiera zarzuty krytyków z prawa i z lewa.
Jak na dzieło lewicowego aktywisty i zdeklarowanego antyklerykała, komedia Gianniego Morettiego o papieżu, którego dopada depresja, jest zadziwiająco ciepła.
Nanni Moretti w filmie o sztuce czekania
W tym roku w Cannes mniej było blichtru i ceremonii. Nie stawiły się tłumnie megagwiazdy światowego kina, więc i tłumy wokół słynnych schodów były nie takie jak zwykle; ponadto zawiodła pogoda, co ostudziło nieco zapał kandydatek na artystki, które rozbierają się dla fotoreporterów i gawiedzi przy bulwarze Croisette. W roli największych gwiazd festiwalu wystąpili tym razem reżyserzy.