Maciej Adamkiewicz w środowisku farmaceutycznym budzi emocje. Wyrósł na lidera polskiego rynku leków. Dzięki intuicji, odważnym decyzjom czy też sprytnemu naruszaniu patentów?
Przed rokiem stał na krawędzi bankructwa. Teraz jest w gronie najbogatszych Polaków. Dla Dariusza Miłka (38 l.) nagły awans finansowy to tylko efektowny sprint. Co prawda były kolarz ściga się już z zupełnie innymi rywalami, ale wyścig trwa.
Józef Wojciechowski, największy polski deweloper, założył i zamknął kilkanaście firm, zanim zajął się stawianiem domów. Dopiero budownictwo okazało się żyłą złota. Ważna zasada w tym biznesie – to zbijać koszty. Wojciechowski opanował tę sztukę do perfekcji.
Krzysztof Pawiński od zera stworzył Maspex – pierwszy polski koncern na skalę środkowo-europejską. Mimo to przyjaciele prezesa uważają, że Krzysiek się w biznesie marnuje. Bardziej błyskotliwą karierę zrobiłby w nauce.
Sejm chce zabrać bogatym, a dać biednym. A bogaci zrobią wszystko, żeby nie dać się oskubać. Są dziesiątki sposobów na zmniejszenie płaconych podatków. Rusza wielka akcja: optymalizacja.
Kto jest najbogatszym Polakiem? Przyzwyczailiśmy się myśleć o trójce Kulczyk–Gudzowaty–Krauze. Tymczasem oni razem wzięci nie mają nawet połowy tego, co pewna Polka, która w 1968 r. wyjechała z setką dolarów w kieszeni do USA, by zostać pokojówką. Dziś na sam jej widok Polakom wyciągają się ręce.
Po którym zerze na koncie zaczyna się bogactwo? Po jakiej marce samochodu lub zegarka poznać bogatego? Po jak bardzo szerokim geście? Pod koniec czerwca kilkunastu posłów różnych opcji zgodnie złożyło w Sejmie projekt zmiany ordynacji podatkowej, która – jak się pewnie pomysłodawcom wydaje – da prostą odpowiedź na trudne pytanie, co jest prawdziwym zbytkiem i luksusem. Projekt ten zakłada, że dotychczas ukrywane przez obywateli dochody obłoży się podatkiem dochodowym, a najbogatszych obejmie się obowiązkiem składania deklaracji majątkowych. Nie pierwszy to pomysł, by uszczknąć nieco bogatym i napiętnować luksus. Nieprzypadkowo pojawia się w czasie przedwyborczej gorączki. Pada na żyzny grunt, bo Polacy swoich bogatych wciąż niezbyt lubią, chętniej w nich widzą krwiopijców i szalbierzy niż ludzi, którzy doszli do majątku pracą i talentami. Ale też z biegiem lat coraz powszechniej akceptują ich jako kapitalistyczną oczywistość. Sami bogaci, rzecz jasna, przeciw projektowanym zmianom oponują. Tym bardziej to naturalne, że są bogatymi bardzo świeżej daty, na dobrą sprawę uczą się dopiero nimi być. Toteż polski luksus ma swojski, ciekawy rys.
Są bogaczami z pierwszego kapitalistycznego rzutu na taśmę. Wystarczyło kilka lat, aby zmienili styl i sposób bycia. Obraz polskiej elity finansowej bywa często karykaturalny, bo nie potrafi ona zadbać o własny image.