Ekonomiczny Nobel trafił w ręce trzech badaczy, którzy twierdzą, że wiedzą, skąd się biorą postęp i dobrobyt społeczeństw. Czy o czymś jednak nie zapomnieli?
Ben Bernanke, Douglas Diamond, Philip Dybvig, laureaci tegorocznego Nobla z ekonomii, udowodnili, że banki są niezmiernie ważnym elementem gospodarki, a skutki ich upadłości mogą być katastrofalne. Oznacza to jednak również, że banki muszą podlegać szczególnej kontroli ze strony państwowych instytucji.
Tegoroczni laureaci ekonomicznego Nobla pokazali, że do badań można wykorzystywać zmiany, które nieustannie dzieją się wokół nas. Wyniki takich naturalnych eksperymentów okazują się często zaskakujące.
Nagroda Nobla przyznana przez Bank Szwecji dwóm amerykańskim ekonomistom pokazuje, jak ogromną rolę odgrywają dziś aukcje. Nie chodzi tylko o pieniądze.
Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii otrzymali w tym roku Paul R. Milgrom i Robert B. Wilson za ulepszenie znanej w mikroekonomii teorii aukcji.
Tegoroczna nagroda szwedzkiego banku centralnego im. Alfreda Nobla trafiła do Abhijita Banerjee, Esther Duflo i Michaela Kramera. Warto przyjrzeć się ich pracom, i to mimo trwającej gorączki powyborczej, bo wnioski z nich płynące są ważne także dla polskiej polityki gospodarczej.
Nobel z ekonomii trafił do Paula Romera i Williama Nordhausa. Od lat murowanych faworytów do tej nagrody.
Nobel trafi w tym roku do Richarda Thalera. Głównie za przypomnienie ekonomistom, że ludzie są… ludźmi. Czyli niezbyt racjonalnymi istotami, którym dążenie do maksymalizacji swoich interesów wychodzi tylko w teorii.
Nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii otrzymali Oliver Hart i Bengt Holmstrom za pracę z zakresu teorii umów.
To znak, że sztokholmska kapituła chce podążać z duchem tego, co w debatach ekonomicznych ostatnich lat najciekawsze. Ale niekoniecznie zamierza kroczyć w tejże debaty awangardzie.