Myśl o Filharmonii powstała, rzec by można, z czarnej kawy. Nie mogło być inaczej z instytucją, której stuletnie dzieje są barwne, bogate, pełne wolt i niespodzianek. Gdzież do nich nudnym historiom trwania (zbudowali i stały) podobnych przybytków sztuki w Londynach i Paryżach.
W dzisiejszej Polsce od estradowych idoli nie oczekuje się zaangażowania politycznego. Owszem, ciepło witamy ich udział w akcjach charytatywnych, ale nazbyt widoczne uwikłanie w politykę budzi, ujmując sprawę łagodnie, kontrowersje.
Rozmowa z piosenkarzem Tomem Jonesem
Muzyka rozrywkowa ma swoich bogów i herosów. I chociaż ich biografie układają się różnie – pełne są wzlotów i upadków, tragicznych zgonów, ale także nierzadkich chwil triumfu – to przywykliśmy, że losy te są nam doskonale znane i stanowią nie mniej istotną część artystycznej legendy niż płyty czy koncerty. Zapomina się jednak, że w kulturze popularnej jest także miejsce dla wykonawców, których dzieje owiane są tajemnicą. 9 września wystąpi w Warszawie The Residents – zespół słynący z tego, że nic pewnego o nim nie wiadomo.
Grupa Depeche Mode 2 września zagra w Polsce, po raz pierwszy po 16 latach. Gdy w pierwszej połowie lat 80. ktoś nazwał ich „Beatlesami epoki syntezatorów”, porównanie to wydawało się niestosowne, a przynajmniej na wyrost. Dziś Depeche Mode powszechnie uchodzi za głos sumienia pop-kultury ostatnich dwóch dekad.
W czasach hippisowskich modne było zawołanie: „Nie wierzę nikomu po trzydziestce”. Zawołanie to dotyczyło także muzycznych gwiazd: uważano bowiem, że sceniczni idole z wiekiem myślą raczej o spieniężeniu swojej popularności, nie zaś o dostarczaniu publiczności świeżych, autentycznych i odlotowych przeżyć. A jednak młoda publiczność słuchała i chętnie słucha nie tylko rówieśników, ale także artystów, którzy mogliby być ich rodzicami, a nawet dziadkami i babciami. Wciąż popularni i zdobywający uznanie nowych fanów Depeche Mode z dwudziestoletnim stażem scenicznym nie są tu wyjątkiem.
38 Sopot Festival, TVP 1
Porę niedzielnego obiadu w Byszycach dyktuje orkiestra dęta. U prezesa Wiesława Bugaja siadają do stołu tuż po sumie, by zdążyć przed próbą. Na Janusza Bugaja żona czeka, aż jej muzykant wróci po czternastej, piętnastej. W orkiestrze gra cała wieś.
Zespół Ich Troje na głowę bije muzyczną konkurencję. Błyskawicznie sprzedał ponad ćwierć miliona egzemplarzy najnowszej płyty i rozruszał senną publiczność podczas festiwalu w Opolu. Powodzenie tej formacji dowodzi, że dziś, gdy liczy się sukces komercyjny, mówienie o granicach dobrego smaku nie ma większego sensu. Niewykluczone więc, że sukces Ich Trojga zachęci innych, by z kiczu – niegdyś spontanicznego i beztroskiego – uczynić przemyślaną i skuteczną strategię na rynku współczesnej kultury.
W czasach dawniejszych odrębność pokoleniowa młodych ludzi silnie manifestowała się w muzyce rockowej. W początkach III Rzeczpospolitej rockmani porzucili rolę liderów generacyjnej opinii. Ostatnio jednak fenomen piosenki pokoleniowej zdaje się odradzać. Czy znaczy to, że wraca do łask krytycyzm i bunt młodzieńczy?