Między władzą i artystami miało być dobrze, a jest źle. Poszło o pieniądze. Twórcy są przekonani, że SLD sięga do ich kieszeni, by przed wyborami kupić sympatię stacji radiowych i telewizyjnych.
Po raz 39 rozpoczyna się festiwal sopocki. Choć zdarzały się tu występy gwiazd, pozostawał jednak na uboczu światowych trendów. I tak jest do dziś.
Jej płyta „Horses” nagrana w 1975 r. uchodzi dziś za kamień milowy w historii rocka i figuruje w każdym właściwie zestawie muzycznych arcydzieł ostatnich dziesięcioleci. 10 sierpnia po raz pierwszy w Polsce wystąpi wybitna poetka i wokalistka Patti Smith.
Kiedyś jazzmani kojarzyli się z zachodnim imperializmem, potem należeli do europejskiej czołówki, wreszcie w naszych czasach próbują zmierzyć się z komercyjnym rynkiem. O tym wszystkim przypomina wydana przez Polskie Radio sześciopłytowa antologia „Jazz w Polsce 1950–2000”.
Kto, wychodząc z kina, nie podśpiewywał nieświadomie tematów muzycznych z filmów, do których muzykę pisał Wojciech Kilar? Na którym z polskich bali w ciągu ostatnich dwóch lat nie zagrano poloneza z „Pana Tadeusza”, który wyparł „Pożegnanie ojczyzny” Ogińskiego? Jest to jedyny kompozytor, który zdobył popularność równolegle na gruncie filmowym i koncertowym. Jego muzyka nie tylko wpada w ucho, ale też zdradza znakomity warsztat.
Weterani punk rocka najechali w lipcu na Polskę. Zagrali u nas Dead Kennedys, Chumbawamba, The Exploited. Losy tych formacji pokazują, że niełatwo być bezkompromisowym punkiem w dzisiejszych czasach.
Katowicka Metalmania, festiwal w Ustroniu Morskim, niedawny koncert grupy Slayer dowodzą, że Polska staje się atrakcyjnym krajem dla fanów rozmaitych odmian muzyki metalowej, dla miłośników „ciemnych przepływów energii”.
Stefan Kisielewski wymyślił swego czasu zjadliwy termin „socrealizm liturgiczny” – w reakcji na zwiększone zainteresowanie tematyką religijną ze strony polskich kompozytorów pod koniec lat siedemdziesiątych. O ile jednak wówczas owo sformułowanie Kisiela było nieco pochopne i w wielu wypadkach krzywdzące, to dopiero dziś nabrało pełnej aktualności. Coraz trudniej w tej dziedzinie o dzieła szczere, poruszające i wnoszące coś nowego. Przeważa rutyna i banał, a i najwybitniejsi nie są, niestety, całkiem bez winy.
Dla wyrafinowanych melomanów i wybrednych krytyków zabrzmi to jak ponure memento: najpopularniejszym polskim zespołem muzycznym jest w ostatnich latach Budka Suflera. Milion sprzedanych egzemplarzy albumu „Nic nie boli tak jak życie”, potem sukces następnej płyty „Bal wszystkich świętych”, teraz będzie chyba podobnie z najnowszą – „Mokre oczy”.