Kupno samochodu może być dzisiaj problemem? Może, jeżeli szukamy auta używanego. Na rynku pojazdów z drugiej ręki panuje wyjątkowa koniunktura, a podaż nie nadąża za popytem.
Zaledwie trzy miesiące temu weszły w życie przepisy ograniczające import samochodów używanych i rozbitych, a już trwają prace nad ich zmianą. Tym razem chodzi o to, żeby szerzej otworzyć granice dla aut powypadkowych, bo polskim blacharzom grozi bezrobocie. Minister gospodarki zapowiada, że wie, jak pogodzić wodę z ogniem: dać pracę warsztatom naprawczym nie doprowadzając do zalania polskiego rynku samochodowego przez importowane wraki.
Od wielu lat koncerny motoryzacyjne pracują nad stworzeniem samochodu nowej generacji – takiego, który zapewniając wygodę i funkcjonalność zużywałby o wiele mniej paliwa i wypuszczał znikome ilości szkodliwych spalin.
Kilka dni temu w Kolinie, niewielkim czeskim mieście, wmurowano kamień węgielny pod budowę wspólnej fabryki samochodów dwóch wielkich koncernów – japońskiej Toyoty i francuskiego PSA Peugeot Citröen. O tę prestiżową inwestycję zabiegały miasta z Polski, Czech i Węgier.
Lexusy są dwa. Jeden czarny, drugi granatowy. Oba luksusowe, błyszczące i pełne bajerów. Każdy kosztował 300 tys. zł, bo bajerów jest więcej niż widać na pierwszy rzut oka. Ale Lexusy przynoszą nieszczęście. Pracę przez nie stracili już prezes i członek zarządu Elektrowni Opole SA. Nowy prezes na wszelki wypadek Lexusami nie jeździ.
W radosnych nastrojach witali Nowy Rok drobni importerzy używanych aut. 1 stycznia straciły moc obowiązującą przepisy ograniczające przywóz do Polski wysłużonych pojazdów z Europy Zachodniej. Dla balansującej na krawędzi bankructwa krajowej branży motoryzacyjnej oznacza to kolejne kłopoty. Już w minionym roku na polski rynek trafiło z zagranicy więcej samochodów używanych niż nowych. Ten rok zapowiada się jeszcze gorzej.
Zarząd lubelskiego Daewoo Motor Polska złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. Podobny scenariusz może się niebawem powtórzyć w warszawskich zakładach koreańskiego koncernu. To już koniec Daewoo w Polsce – wzdychają pesymiści. Ale nie koniec produkcji samochodów w Warszawie i Lublinie, pocieszają optymiści.
– Ja tu już pracuję trzydzieści lat i wszystko widziałem – mówi jeden z celników na przejściu w Jędrzychowicach. – Auta całe i w kawałkach, clone od pojemności silnika i na wagę. Na każdy przepis ludzie znajdowali jakiś sposób, więc i na te znajdą.