Ledwie dwa lata temu instruowaliśmy zdezorientowanych rodziców, co to znaczy, że ich dorastające dzieci chcą mieć ciuchy takich a nie innych firm i w dodatku silnie eksponują metki. Obecnie spora część młodzieży pracowicie je odpruwa. Co to znaczy. Antyglobaliści? Antykonsumeryści?
Kiedyś były gazetki odbijane na ksero i nikt nie miał wątpliwości, że to one właśnie są przejawem rodzimej kultury alternatywnej. Potem cienkie zrazu broszurki przekształciły się w coraz bardziej fachowo drukowane magazyny, a granica między alternatywą a niealternatywą jęła się rozmywać. Dziś w salonach Empiku można kupić rozmaite pisma dla miłośników graffiti, hip-hopu lub tatuażu, zaś w pubach i kawiarniach dostać za darmo bogato ilustrowane magazyny informacyjno-publicystyczne lansujące „podziemne” mody i luźny styl życia.
Nie szata zdobi człowieka. Ale może zmienić światopogląd nastolatków. Szkolne mundurki, tabu w Niemczech od czasu Hitlera, mogą stać się nowym orężem w walce przeciwko neonazistom w szkołach. O klasie 5b z Hamburga dyskutuje cały kraj.
Pod łóżkiem studenta krakowskiej uczelni policja znalazła 108 butelek wódki i 250 butelek piwa. Oraz pokaźny plik „zregenerowanych” kart telefonicznych, bagnet i nunczako. Studenta zadenuncjowali sąsiedzi, także studenci. Zgodnie uznali, że choć w akademikach można dziś sprzedać wszystko, z własnym ciałem włącznie, to należy jednak trzymać się jakiegoś etosu. Wódka może być z przemytu albo z prywatnej produkcji. Może być w puszkach. Byle tania i niewymiotna.
Polska od lat zabiega o wpisanie na listę państw uczestniczących w brytyjskim programie au pair. Bezskutecznie. Prawo do wysyłania młodzieży, która mieszka u rodzin angielskich jako rodzaj pomocy domowej ucząc się jednocześnie języka, przyznano przed kilku laty Czechom, Węgrom i Słowacji. Lista wzbogaciła się ostatnio o Macedonię, Bośnię-Hercegowinę. Ale ciągle nie ma na niej Polski.
Polskie czternastolatki wypadły najlepiej w międzynarodowym teście, sprawdzającym wiedzę z zakresu wychowania obywatelskiego. Rozumieją mechanizmy polityczne, mają własne zdanie i częściej niż sąsiedzi akceptują zmiany, jakie zaszły po 1989 r.
Panuje przekonanie, że młody Polak nade wszystko chce przystosować się do zastanych warunków i coraz rzadziej ulega pokusie wyróżnienia się ze społecznego tła. Według wielu opinii wygasa ekspansja tak niegdyś dynamicznych subkultur. A jednak nauczyciele tudzież policjanci wciąż narzekają na aktywność tak zwanych grup nieformalnych. Jaki jest zatem prawdziwy obraz rzeczy?
Efekt pewnej sylwestrowej prywatki w dobrym towarzystwie: jedna zmasakrowana osoba na oddziale chirurgii twarzowo-szczękowej. Połamane żebra, stłuczenie mózgu, krwiaki nadoponowy i podoponowy, pęknięta czaszka, zaburzenia wzroku. Oczekiwanie na decyzję o trepanacji. Sprawców brak i nikt nic nie widział.
Chociaż polskie dziecko ma obowiązek uczenia się przez co najmniej dwanaście lat, w czasie których spędza w szkolnych murach średnio pięć do siedmiu godzin dziennie, większość rodziców szkoły swoich dzieci zna jedynie ze słyszenia lub z rzadkich wizyt na wywiadówkach. Zapracowany rodzic powierza dziecko szkole z pełnym zaufaniem i jeśli nie sprawia ono trudności, sam najchętniej o istnieniu szkoły zapomina.O instytucji tej przypominają mu od czasu do czasu media i rozmaite instytucje publiczne, a informacje, jakie mają do przekazania, nie napawają otuchą. Niedawno swój raport o sytuacji w polskich szkołach ogłosiła Najwyższa Izba Kontroli. Wyłaniający się z raportu obraz polskiej szkoły jest groźny i ponury. Dokument sugeruje, że szkoła to jedno z najbardziej podejrzanych miejsc, jakie odwiedza młodzież. Jak naprawdę wygląda szkoła, której powierzamy nasze dzieci? Czy wiemy, dokąd wychodzą co rano i jaką rzeczywistość napotykają za szkolnym murem? Czy dzisiejsza szkoła wciąż przypomina starą, poczciwą budę sprzed piętnastu, dwudziestu lat, którą z sentymentem wspominają rodzice dzisiejszych uczniów? Na te pytania próbuje odpowiedzieć nasza reporterska relacja.