Pisarze, poeci, krytycy literaccy, socjologowie, antropolodzy kultury, filmoznawcy urodzeni w latach 70., skupieni wokół krakowskiego kwartalnika „Ha!art”. Mówią o sobie: dezerterzy. Dezerterzy z Nowego Wspaniałego Świata.
Coraz częściej rodziny włoskie czynią odstępstwa od tradycyjnego, stadnego spędzania wolnego czasu. Dzieci swoje, rodzice swoje.
Młodzi Polacy ubierają się tak samo jak ich koledzy z Niemiec czy z Francji, mają niemal identyczne upodobania, nawyki, sposób spędzania wolnego czasu. Wygląda na to, że na poziomie nastolatków kulturowo i mentalnie dawno zjednoczyliśmy się z Europą. Czy – ich zdaniem – jest jeszcze czego zazdrościć zachodnim rówieśnikom?
Na uczelniach zaczęła się sesja. A kiedy zaczyna się sesja, dilerzy zacierają ręce. Bo blisko dwa miliony studentów próbuje wtedy przez parę tygodni nauczyć się wszystkiego, czego się nie nauczyli przez cały semestr. Na potęgę sięgają po amfetaminę.
Młodzi, inteligentni ludzie po studiach zatrudniają się jako sprzedawcy w sklepach, pomoce biurowe, mieszają margarynę w zakładach tłuszczowych. Przyjmą każdą pracę. Szefowie firm wiedzą o tym i umieją to wykorzystać.
Czy rzeczywiście toczy się ostatnio w naszej kulturze wojna starych z młodymi? Niestety, to tylko harce.
Feministki, antyglobaliści, ekolodzy i anarchiści tworzą barwne grupy wśród uniwersyteckich studentów. Ale za tą efektowną fasadą kryje się zniechęcenie polityką, upadek organizacji, ucieczka od społeczności w zacisze indywidualizmu i marihuany.
Dzisiaj ich losy wydają się bajką. W 1989 r. mieli po około 20 lat, zaczynali w Warszawie studia, które wybierało się wtedy raczej z intelektualnego zamiłowania lub z przypadku, a nie z rynkowej kalkulacji. Jeszcze studiując zaczynali błyskotliwe kariery. Gdzie są po 10 latach?
To dzieje się zwykle w piątkową albo sobotnią noc. Koszmar: sprasowany samochód, zabici i ciężko ranni. Powrót z dyskoteki. Albo idiotyczny wyścig. Albo po prostu brawurowa jazda bez cienia wyobraźni. Młodzi kierowcy powodują ponad 10 tys. wypadków rocznie, w których ginie 15 tys. osób.