Birmańczycy okazali się bardziej solidarni niż ich przywódcy.
Życie jest cierpieniem, mówi U Vimma, mnich z Rangunu. Jeśli tak - to Birma jest teraz pełna życia.
Birmę nękają dwa nieszczęścia - dyktatura wojskowa i cyklony. Dyktatura trwa 45 lat, cyklon zdarza się co roku. Śmierć, bezdomność i głód to ich skutki.
Trudno pomóc Birmie, która odmawia przyjęcia pomocy.
Niewielu pamięta, że zaledwie 70 lat temu Birma była częścią Indii.
Armia rządzi Birmą od tak dawna, że prawie nikt już nie pamięta, co było przed juntą, a wielu uważa, że junta będzie zawsze. Ale historia niepodległej Birmy nie zaczyna się od puczu i nie skończy się na generałach.
Korea Północna jako muzeum stalinizmu, Kuba jako niezatapialny lotniskowiec socjalizmu i Birma jako buddyjski folwark Orwella – to trzy utopie współczesne, które przeżyły i komunizm, i faszyzm, ale z każdej ideologii wzięły, co im było potrzebne.
Birmańska junta przypomniała o sobie światu zabijając zbuntowanych mnichów i brutalnie tłumiąc manifestacje protestujących Birmańczyków. Symbolem ich oporu jest od lat noblistka Aung San Suu Kyi, najpierw więziona, teraz trzymana w areszcie domowym. Świat mniej wie o walczących z reżimową armią partyzantach. Oto historia oddziału zwiadowczego 22 batalionu jednej z partyzantek.
Wciśnięta między Chiny i Indie Birma należy do najbardziej zapomnianych krajów Azji. W 1989 r. rządząca junta wróciła do używanej jeszcze w XII w. nazwy Myanmar. Wtedy państwo było regionalną potęgą. Dziś stoi nad przepaścią.
Birma, gdzie czteroletnią dziewczynkę trzymano ostatnio przez miesiąc w więzieniu, powinna być wyrzutem sumienia dla całego świata.