Minister Cimoszewicz chyba zbyt szczerze powiedział, po co jedziemy do Iraku
Do Iraku mamy wysłać 1,5 tys. żołnierzy. Czy nasza 150-tysięczna armia podoła temu zadaniu? Okazuje się, że są kłopoty.
Na wieść o polskiej strefie w Iraku naród jęknął niczym Żydzi w babilońskiej niewoli. Po co nam to, jak tam sobie poradzimy? Nie będzie łatwo, ale trzeba się spisać na medal. Świat patrzy, nie tylko arabski.
W cieniu afery Rywina i kampanii referendalnej Polska podejmuje decyzję, której polityczne skutki mogą być równie ważne i trwałe jak przystąpienie do Unii Europejskiej. Ta decyzja pozornie dotyczy tylko naszej roli w zdobytym przez Amerykanów Iraku. W istocie chodzi o polską tożsamość, przyszłość Europy, nasze miejsce we wspólnocie międzynarodowej i przyszły globalny ład.
Administrowanie polską strefą w Iraku stanowi większe wyzwanie niż udział w wojnie
Pogranicze Kosowa i Macedonii to raj dla przemytników. Albańczycy najczęściej przenoszą broń, radiostacje, telefony komórkowe. Na te dobra i na przemytników zasadzają się żołnierze z Polsko-Ukraińskiego Batalionu KFOR. Zabawa w ciuciubabkę trwa.
Słowo się rzekło. Choć amerykańska operacja militarna w Afganistanie weszła już w fazę schyłkową, polscy żołnierze zameldowali stan gotowości. Z takim wyposażeniem jeszcze nie ruszali do boju.
Rozpoczęła się kolejna pokojowa operacja NATO na Bałkanach – tym razem w ogarniętej wojną domową Macedonii. Choć trudno porównywać trwający już ponad pół roku konflikt macedońsko-albański z wojną w Bośni czy w Kosowie, to jednak będzie to dla żołnierzy NATO misja szczególnie niebezpieczna. Początkowo obecność wojsk Paktu przewidywano na trzydzieści dni – niewykluczone jednak, że potrwa ona znacznie dłużej.
O godzinie 7.20 starszy sierżant K. mel-dował z Posterunku Obserwacyjnego 69: „Stado owiec weszło na pole minowe”. Przepisy stanowią, że interwencja jest zbędna, gdy zwierzęta pasą się na ziemi niczyjej, między Syrią a Izraelem. Często, szczególnie nocami, hasają tu wilki, a po izraelskiej stronie dziki tarzają się w mokradłach. Bywa, że kłusownik albo pasterz zapędzą się w te strony; bywa też, że znajdują śmierć w tym tak sielsko wyglądającym krajobrazie.