Minister obrony Mariusz Błaszczak to mistrz uników. W ostatnim i najpoważniejszym w swej karierze kryzysie, po znalezieniu w głębi Polski rosyjskiego pocisku, zastosował wszystkie znane sobie sposoby ucieczki od odpowiedzialności. I odkrył nowe.
Po odkryciu rosyjskiego pocisku pod Bydgoszczą dymisji w wojsku ani rządzie najprawdopodobniej nie będzie, ale sprawa się nie zakończyła. Prezydent z BBN usiłują godzić, ale do gry wszedł też aktor mniej przewidywalny.
Oskarżany przez władzę gen. Tomasz Piotrowski zaapelował: „wierzę, że żyjemy w kraju demokratycznym i wiemy, co to wymiar sprawiedliwości”. MON Mariusza Błaszczaka odpowiedział przeciekiem z kontroli w jego dowództwie.
W sprawie „bydgoskiej rakiety” nie postawiono najważniejszych pytań. A jedno z nich brzmi: jak sobie poradzimy w przypadku zmasowanego nalotu rosyjskich samolotów i pocisków, skoro pojedynczy pocisk może przelecieć 500 km nieniepokojony przez nikogo?
Błaszczak winą w sprawie pocisku obciążył jednego z dowódców, w obronie wojskowych stanął szef sztabu. Może jeszcze to nie do wszystkich dociera, ale to najpoważniejsza „afera” na linii wojsko–politycy w czasie rządów PiS, być może w całej historii cywilnego zwierzchnictwa nad armią.
Narzuca się sformułowanie, że „w każdym normalnym kraju” sprawa taka jak wtargnięcie pocisku należącego do kraju agresora w czasie trwającej wojny wywołałaby skandal, dymisje lub zawieszenie w obowiązkach osób potencjalne odpowiedzialnych. A także publiczne dochodzenie, przejrzyste dla obywateli.
PiS sprawnie odcina kupony od popularnych i obiektywnie potrzebnych decyzji obronnych. Wojska jako tła kampanii wyborczej jest dużo, będzie jeszcze więcej, a opozycja nie bardzo ma argumenty, by to krytykować.
MON i PGZ chętnie chwalą się ostatnio olbrzymimi zamówieniami. I choć państwowa grupa firm zbrojeniowych korzysta na tym w niespotykanej wcześniej skali, to nie zawsze w takiej jak zagraniczni dostawcy.
Nowy bojowy wóz piechoty może być największym projektem polskiej zbrojeniówki. Tylko właśnie skala tego wyzwania może mu najbardziej zaszkodzić.
Amerykanie proponują uzbrojenie Polski w rakiety sprawdzone na polu walki w Ukrainie albo jeszcze lepsze. Na zapowiedzianych 10 mld dol. może wcale się nie skończyć.