Regionalne Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych od kilku lat budują ciekawe zbiory współczesnej sztuki polskiej. Wbrew sceptykom (do których należał autor niniejszego artykułu) pomysł się sprawdził. Dlaczego zatem przyszłość nowych galerii jest zagrożona?
U nas każdy może zbudować pomnik. Masowo upamiętnia się ludzi, zwierzęta, przedmioty i wydarzenia – także takie, które jeszcze się nie wydarzyły.
Jedną z pierwszych decyzji Kazimierza Ujazdowskiego było uzupełnienie nazwy kierowanego przezeń Ministerstwa Kultury o „dziedzictwo narodowe”. Po paru miesiącach urzędowania wydaje się, że najbardziej właściwą nazwą dla resortu powinno być Ministerstwo Przeszłości.
Od początku III RP nad Ministerstwem Kultury wisiało fatum: nieudanych ministrów, finansowej bezradności, dziwacznych decyzji personalnych i organizacyjnych, politycznych uwikłań. Było ich zresztą trzynastu. Jak radzili sobie z tą klątwą kolejni lokatorzy pałacu przy Krakowskim Przedmieściu?
Lubią go artyści, bo potrafi zdobyć dla nich pieniądze od biznesmenów. Lubią go biznesmeni, bo potrafi wprowadzić ich do świata artystów. Przyjaciół ma wpływowych i lojalnych. Wrogów niewielu i nieporadnych.
Debata „Szansa dla kultury” odbywała się w Muzeum Narodowym, ściślej zaś w Sali Matejkowskiej, gdzie całą ścianę zajmuje jeden z najbardziej znanych polskich obrazów „Bitwa pod Grunwaldem”. Kiedy płótno ogląda się z bliska, widać na nim niewyobrażalnie chaotyczne kłębowisko ludzi, koni i zbroi; wszystko w jednym bliskim planie, bez perspektywy. Zaproszeni przez ministra Celińskiego artyści raz po raz spoglądali na Matejkę, wskazując mniej lub bardziej trafne aluzje do sytuacji, w jakiej znalazła się polska kultura.
Mamy więc debatę o polskiej kulturze, spóźnioną wprawdzie o kilka lat, ale lepiej późno niż wcale. Trochę tylko niepokoi ton, który zaczyna dominować w ostatnich publicznych wystąpieniach: wystarczy zmienić elity, najlepiej w trybie administracyjnym, a reformy przeprowadzą się same. Nawet więcej pieniędzy zostanie do podziału z uszczuplonej puli.