MEN skierował do konsultacji społecznych projekt podstawy programowej, w której proponuje, by w pierwszych klasach szkół średnich obok plastyki, muzyki i filozofii był do wyboru „język łaciński i kultura antyczna”. Dobry pomysł?
Zwłaszcza nauczycielom trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło.
Nowego ministra edukacji, następcy Anny Zalewskiej, można by w ogóle nie powoływać.
Skończyły się wakacje i nadszedł czas, gdy reforma oświaty autorstwa PiS wchodzi w życie, a wraz z nią pojawiają się pierwsze konsekwencje zmian. Brakuje dla nauczycieli pracy, dla uczniów podręczników. A dyrekcjom szkół brak pewności, że reforma przyniesie coś dobrego. By zademonstrować niezadowolenie, nauczyciele, rodzice i młodzież zebrali się przed Ministerstwem Edukacji Narodowej i wspólnie protestowali przeciwko likwidacji gimnazjów.
Przeciwnicy reformy oświaty spotkali się przed siedzibą MEN, żeby zademonstrować niezadowolenie w związku z likwidacją gimnazjów. Reforma, choć dopiero wchodzi w życie, zbiera pierwsze żniwa.
Dwie różne odpowiedzi uzyskała w Ministerstwie Edukacji Narodowej dyrektorka prywatnej szkoły, która chciała dowiedzieć się, czy będzie musiała korzystać z państwowego elementarza. Na szczęście dla niej wiążąca jest trzecia interpretacja, całkiem inna od dwóch poprzednich.
Możemy drzeć szaty nad lekturami, przywołując niczym zaklęcie sformułowanie „kod kulturowy”. I nie zaczynając nawet poważnej rozmowy o istocie współczesnej edukacji.
Jednym z ostatnich pomysłów, jakie szykuje Ministerstwo Edukacji pod rządami PiS, jest projekt, by recenzenci szkolnych podręczników byli anonimowi. Autorzy i wydawcy, którzy od dwóch lat toczą batalię z ideologiczną cenzurą, niekompetencją i ignorancją urzędników, są przerażeni.
Rozmowa z Jarosławem Klejnockim, polonistą, poetą i prozaikiem, o tym, dlaczego nauczyciele jeszcze się nie zbuntowali